Podświadomość a przebaczenie
Porzucona
przed ołtarzem
Parę lat
temu ktoś
zaprosił mnie na ślub, który zapamiętałem na długie lata.
Wszyscy goście weselni i panna młoda czekali przed kościołem. Narzeczony nie pojawiał się jednak.
Po dwóch
godzinach daremnego czekania niedoszła pani młoda otarła łzy rozczarowania i powiedziała:
„Prosiłam Boga, żeby pokierował wszystkim wedle swojej woli. To na pewno jest odpowiedź na
moją
modlitwę.
Bóg nie opuszcza nas nigdy.”
Taka
była więc
jej reakcja - posłuszeństwo i zaufanie wobec Bożego zrządzenia. W jej
sercu
nie pozostał żaden
ślad zawodu ani zgorzknienia, czego dowodem są jej słowa:
„Nie mam zamiaru rozdzierać szat. Widocznie ślub nie wyszedłby
nam na dobre - bo przecież prosiłam Boga, żeby ukazał nam właściwą drogę”.
Jej wiara w Bożą opiekę była niwzruszona. Wystarczy pomyśleć ileż młodych
kobiet w podobnej sytuacji przeżyłoby załamanie nerwowe, na pewno nie obeszłoby
się bez
środków
uspokajających
albo pomocy lekarskiej.
Słuchaj
ukrytej w tobie bezgranicznej mądrości, darząc jej rady takim
zaufaniem, z jakim
dziecko przyjmuje słowa matki.
W ten sposób osiągniesz wewnętrzną równowagę, która
zapewni ci zdrowie psychiczne i umysłowe.
Jakiś czas
temu rozmawiałem z 22-letnia osobą, której wpojono przeświadczenie, że tańce,
gra w karty, pływanie i przebywanie w towarzystwie mężczyzn jest grzechem. Nic dziwnego bo jej matka była bigotką.
Dziewczyna
nosiła czarną
sukienkę
i takie same pończochy. Nigdy dotychczas nie używała szminki,
pudru, nie robiła makijażu, wszystko to bowiem jej matka uważała
za grzeszne. Nie miała koleżanek i stroniła od mężczyzn.
Od matki
pochodził też
pogląd,
że
wszyscy mężczyźni
to niegodziwcy, sprawy płci są domeną diabła,
a miłość
rzeczą
nieobyczajną.
Dziewczyna,
dręczona
poczuciem winy, musiała najpierw zaakceptować samą siebie.
Poleciłem jej by udała sie do mojego znajomeho lekarza, bo sama nie byłaby w stanie poukładać sobie w swoim umyśle zmian koniecznych do podjęcia. Powoli prawdy
o życiu
i całkiem nowa samoocena zajmowały miejsce tamtych błędnych przeświadczeń.
Ilekroć
wychodziła dokądś z kolegami, ogarniało ja głębokie poczucie winy i lęk
przed karą
Bożą.
Oświadczało
się jej
kilku miłych i porządnych młodych ludzi, ale powiedziała
mi: „Małżeństwo
to rzecz niestosowna. Sprawy płci są złem, a ja sama jestem zepsuta!”
Przez
dwa i pół miesiąca przychodziła co tydzień, a ja tłumaczyłem jej istotę i działanie
podświadomości.
Stopniowo uświadamiała
sobie, że
przesadna
i nieoświecona matka
całkowicie zwiodła ja na manowce. Dziewczyna rozpoczęła nowe życie
z dala od rodziny.
Idąc
za radą lekarza zmieniła fryzurę i sposób ubierania się.
Brała lekcje tańca,
zdobyła prawo
jazdy. Ponadto nauczyła się pływać i grać w karty oraz zaczęła utrzymywać kontakty towarzyskie
z rówieśnikami.
Pokochała życie.
Modliła się
też,
żeby
Bóg zesłał jej towarzysza życia,
głęboko
przekonana, że
nieskończona
mądrość ześle
jej odpowiedniego mężczyznę. Jej
modlitwa
spełniła się
dosłownie na moich oczach. Pewnego wieczoru spotkałem ją w galerii i gdy właśnie się ze
mną żegnała,
kiedy podszedł do nas mój znajomy, przedstawiłem ich sobie.
Dziś są parą, szczęśliwą pod
każdym
względem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz