niedziela, 29 stycznia 2017

Przepowiednia Malachiasza

PRZEPOWIEDNIA MALACHIASZA
Ostatni papież
Chyba każdy z nas słyszał już kiedyś ponure zapowiedzi, że wybór na tron Piotrowy Polaka oraz pojawienie się papieża z Trzeciego Świata to oznaki zbliżającego się końca naszych czasów. Końca Kościoła - nikt jednak nie mówił dlaczego. Przecież wydawać by się mogło, że zarówno Kościół jak i papież Franciszek maja sie nieźle. Czyżby to miało jakiś związek z napływem wyznawców Allacha do Europy? Jak zaczniemy sie nad tym zastanawiać pytań pojawia się wiele. A na samym początku - skąd wogóle bierze się taka teza. W ogóle to co to za jeden ten Malachiasz i co ma do rzeczy jakaś tam jego przepowiednia? Prawie nikt albo tylko mało kto wie, że są to zniekształcone proroctwa średniowiecznego mnicha z Irlandii i że...tak, tak, to fakt, że  większość z nich już się spełniła!
Irlandzki prymas był w gorączce. Rzucał się z boku na bok, jego czoło zrosił pot, a wargi szeptały niezrozumiałe słowa po łacinie. Nie chciał przyjąć naparu z zebranych naprędce ziół. Jeden z towarzyszących mu mnichów usiadł zatem przy nim, aby podjąć nocne czuwanie. Zaczął wsłuchiwać się w urywane zdania, logicznie choć chrapliwie wypowiadane przez chorego. Po kilku chwilach przyniósł atrament, pióro i zwój pergaminu i zbliżył ucho do ust biskupa i jak najstaranniej wszystko spisał...
Jednakże czy to FRANCISZEK będzie ostatnim papieżem?
No i co w końcu - objawienie to, czy fałszerstwo?

     Ten biskup o którym mowa to Malachiasz – przez papieża Klemensa III został wyniesiony na ołtarze i w roku 1190 ogłoszony świętym. Był to duchowny irlandzki, który to na początku XII wieku, będąc młodym mnichem, zasłynął jako wiodący surowe życie asceta i pustelnik.
Jednakże prowadząc swoje surowe życie nie pozostał do jego końca życia pozostać w swojej pustelniczej celi poświęcając się samoumartwianiu. Został przez władze kościelne zauważony i bardz szybko  podniesiony do godności diakona, a niedługo późnej do godności biskupa.
Będąc oddanym synem kościoła przyjął z pokorą te posługi wkrótce po czym zasłynął jako gorliwy krzewiciel wiary, budowniczy świątyń oraz nizachwiany reformator Kościoła.
Bardzo często doświadczał różnych wizji i objawień, co przyniosło mu rozgłos we współczesnym świecie także poza granicami rodzinnej Irlandii. Dokonując wielu zmian w Irlandzkim kosciele w 1139 roku wyruszył na pilgrzymkę do Rzymu, gdzie chciał uzyskać papieską akceptację dla nowo utworzonych przez siebie biskupstw.
Na pielgrzymkę udał się w towarzystwie kilku mnichów. Będąc w drodze odwiedził słynne opactwo w Clairvaux, gdzie zabawił kilka miesięcy spędzając czas na dysputach i modlitwach z – bratem Bernardem, który w czasie późniejszym został ogłoszony świętym.
Jak sam Malachiasz stwierdził, był to najszczęśliwszy czas w jego życiu.
Obowiązki biskupa jednak wzywały i latem 1140 roku grupka cystersów z Irlandii dotarła do Wiecznego Miasta. Zatrzymali się na nocleg gdzieś na wzgórzach nieopodal Rzymu.
Po wieczornym posiłku Malachiasz niespodziewanie wpada wpada w wieszczy trans i zaczyna mówić po łacinie. Jego słowa zostały skrzętnie zapisane przez jednego z towarzyszących mu mnichów.
O świcie zdumieni Irlandczycy w skupieniu spoglądają na listę 112 krótkich sentencji, które opisują 112 papieży (i antypapieży) Kościoła rzymskiego-katolickiego – od następcy Klemensa III do... ostatniego w historii kościoła.
W taki właśnie sposób w rękach wstrząśniętych mnichów znalazł się dokument o apokaliptycznej mocy – posługując sie nim można było dość precyzyjnie określić, kiedy nastąpi kres papiestwa, a więc – tym samym – koniec świata /kościelnego/.
To apokaliptyczne proroctwo zostało jak głosi legenda przekazane papieżowi Innocentemu II i pozostałoby na zawsze zapomniane, gdyby nie benedyktyński historyk Arnold Wion. Kiedy wydobył je na światło dzienne około 450 lat później. Wtedy zrobiło się o nim bardzo głośno w całym katolickim świecie.
Ponieważ opublikował on sentencje Malachiasza wraz z komentarzami. Oczywiście natychmiast znaleźli sie przeciwnicy co spowodowało, że naraził się tym samym na zarzut dokonania jednego z największych fałszerstw w dziejach Kościoła.

Od Celestyna do Piotra

W tej smej chwili kiedy ukazało się dzieło Wiona pojawiły się głosy krytyków, twierdzących, że przepowiednie irlandzkiego świętego to najzwyklejsza mistyfikacja.
Jako koronnego argumentu użyto faktu, że o przepowiedni tej nie wspominają żadne wcześniejsze źródła kościelne. Mało tego. Nie wspomina o nich nawet sam opat Bernard z Clairvaux, który to osobiście szczegółowo opisał żywot św. Malachiasza. Innym argumentem stał się fakt, iż od początku XVII wieku sentencje stają się coraz bardziej metaforyczne, jakby „rozmyte” i dające dużo większe pole do interpretacji.
Zatem czyżby proroctwo to wyszło rzeczywiście spod pióra Arnolda Wiona?
Cóż nawet jeśli tak – twierdzą zwolennicy prawdziwości objawień zawartych w 112 sentencjach – to i tak okazał się on niesłychanie natchnionym przez Boga wizjonerem, gdyż ich trafność w żadnej mierze nie może być dziełem przypadku, a precyzja z jaką dokonał opisu pozwala na dokładne przyporządkowanie sentencji do konkretnych postaci papieży.
Cóż zatem jeśli tak jest w rzeczywistości, to jest czego się obawiać...

Jako pierwsza sentencja przypisywana Św. Malachiaszowi odnosi się do następcy Innocentego II, który zasiadł na tronie Piotrowym w roku 1443 – Celestyna II i pełniłniącego posługę tylko przez pół roku. Brzmi ona „Z zamku nad Tybrem” (Ex castro Tiberis) i odnosi się do nazwy jak i położenia miasta Citta de Castello, z którego pochodził ten włśnie papież.
Sentencja ostatnia, najdłuższa, to rodzaj klamry spinającej całe dzieje Kościoła. Znalazło się w niej imię oraz przydomek: „Piotr Rzymianin” (Petrus Romanus).
Teraz zachodzi pytanie kim zatem jest albo będzie ostatni biskup Rzymu?
Począwszy od XVII wieku kiedy to już spekulowano, na temat - kiedy ów Piotr Rzymianin się pojawi, gdyż jego pontyfikat stanowić miał niechybną zapowiedź końca świata.
Wszystkie te rachuby okazały się – spoglądając z dzisiejszego punktu widzenia – zadziwiająco precyzyjne i wskazywały na lata 20-te  XXI wieku. Dzisiaj jesteśmy w dużo lepszej sytuacji bo wystarczy jedynie policzyć wszystkich papieży, dopasować do nich sentencje z przepowiedni i... No właśnie wyciągnąć jedyny smutny wniosek, zakładając jej prawdziwość, że oto jesteśmy świadkami ostatnich dni Kościoła.
Każdemu z nas ciśnie sie na usta pytanie - dlaczego?
No cóż, chociażby dlatego, że 112-tym papieżem według świętego Malachiasza jest nie kto inny jak właśnie sprawujący swój urząd od marca 2013 roku jezuita Franciszek.
Powiecie - No tak ale to przecież Franciszek, a nie Piotr! To nie trzyma sie kupy, jak i w jaki sposób można to wytłumaczyć?
No to spróbujmy!

Papieże dni ostatnich

Najprościej możemy dokonać próby przyjrzenia się postaciom biskupów Rzymu znajdujących się na końcu Malachiaszowej listy. Zajmiemy sie tylko tymi papierzami, których pontyfikaty przyoadły na ostatnie 50 lat i których dokonania są jeszcze ciągle  żywe w pamięci wiernych.
Zacznijmy od pozycji 108 to: Paweł VI (1963–1978, „Kwiat nad kwiatami”),
109 - to Jan Paweł I (1978, „Ze światła księżyca”),
110 - to nasz Jan Paweł II (1978–2005, „Z trudu słońca”),
111 - zaś to Benedykt XVI (2005–2013, „Chwała drzewa oliwnego”),
i 112 - Franciszek (2013–?, „Piotr Rzymianin”).

Jeśli chodzi o Jana Pawła I to sprawa wydaje się absolutnie oczywista:
- jego prawdziwe imię i nazwisko brzmiało Albino Luciani, co można przetłumaczyć jako „białe światło”, czyli takie, jakim świeci satelita Ziemi. Jakby tego było mało -  pochodził on z prowincji Belluno znajdującej się w pobliżu Wenecji. Tłumacząc „Bella luna” co po włosku znaczy tyle co „piękny księżyc”.
Wszystko jest jasne i w zgodzie z sentancją przepowiedni.
Taka interpretacja powinna przekonać chyba nawet największych niedowiarków.

Sprawa wydaje się dużo trudniejsza z pozwiązaniem postaci niemieckiego kardynała Ratzingera z drzewem oliwnym, chociaż i to także jest możliwe. Ratzinger - nieugięty dogmatyk niestety nie zapisał się w historii Kościoła jako uosobienie pokoju.
Swoje papieskie imię przyjął na cześć św. Benedykta, założyciela zakonu benedyktynów. A symbolem zaknu benedyktynów jest gałązka oliwna. Z tego też powodu benedyktyni bardzo często nazywani są oliwetami.

Teraz kolej na Franciszka - co z nim? 

Co do tej sentencji - to właśnie o nią toczą się najgorętsze spory – i nie ma sie czemu dziwić, to przecież ona zwiastuje nadejście apokalipsy. I tak na pierwszy rzut oka nic tu się nie zgadza. Nie pasuje imię, nie pasuje także miejsce pochodzenia.
A jednak...
Ci, którzy są znawcamii żywotów świętych od razu wskażą na to, że św. Franciszek, który został wybrany na patrona papieża z Argentyny, posługiwał się trzema imionami – drugie z nich brzmiało: Piotr.
Korzystając z pomocy językoznawców, to oni dorzucą jeszcze, że świeckie nazwisko obecnego papieża Franciszka – Bergoglio – nazwisko to posiada rdzeń germańskiego pochodzenia „berg” oznaczający górę.
Łacińskie imię Piotr (Petrus) - wszak to nic innego, jak skała, opoka.
I tak to papieskie i Kościelne koło się zamyka...
Niech każdy oceni - wierzyć, czy nie wierzyć.
Zresztą czas upływa Kościół milczy - papież Franciszek powiedział, że nie zamierza długo pozostać papieżem - czyżby coś wiedział?