środa, 3 kwietnia 2013

Całun Turyński cd


       Gotfryd de Charny – to człowiek, który pozostawił po sobie w nieznanych okolicznościach zdobyty całun, zwany dziś „Całunem Turyńskim”.

      Całun, w momencie swojego  pojawienia się w Europie około połowy XIV wieku, związany jest ściśle z historią rodu de Charny - burgundzkiej szlachty szczycącej się znaczącymi koligacjami.
     Gotfryd de Charny, to członek rodu bardzo wpływowy i jedna z bardzo liczących się w tamtym czasie postaci Królestwa Francji. To bardzo dzielny rycerz i człowiek wielkiej wiary. Spośród wyrazów jego pobożności na uwagę zasługuje inicjatywa wybudowania w feudum w Lirey kościoła pod wezwaniem Zwiastowania Maryi Dziewicy, którego budowę ukończono w roku 1353.
      W tym właśnie kościele Gotfryd złożył Całun, prawdopodobnie w okresie pomiędzy jego ufundowaniem a swoją bohaterską śmiercią, która nastąpiła na polu walki w roku 1356. Nie istnieją żadne dokumenty pozwalające na ustalenie dokładnej daty przekazania do tego kościoła całunu. Nie istnieje również żaden konkretny przekaz, opowiadający o wydarzeniach i okolicznościach, które sprawiły, że człowiek ten, że Gotfryd de Charny wszedł w posiadanie tak znaczącej dla chrześcijaństwa relikwii.
      Wydarzenia historyczne tego okresu zostały zapisane w dokumentach z tamtej epoki, spośród których uwagę przykuwa pismo pochodzące z końca XIV wieku – napisane przez biskupa z Troyes, Pierre d'Arcis (do jego właśnie diecezji należało Lirey) – pismo to w sposób jednoznaczny zaprzecza autentyczności Całunu.
       Biskup pisze w nim, że jest to dzieło "ręką uczynione", oraz próbuje się wręcz odkryć i wskazać autora tego płótna. Oszustwo wykrył już wcześniej biskup Henri de Poitiers, poprzednik Pierre d'Arcis, zaraz po pierwszych pokazach Całunu, zaalarmowany niezwykłym napływem pielgrzymów, przybywających dla uczczenia relikwii.
       Ogłoszony zostaje memoriał, nakazujący kanonikom z Lirey usunąć fałszywą relikwię, która powróciła z powrotem do kościoła po około 35 latach, właśnie wtedy, kiedy pisze Pierre d'Arcis, i kiedy Gotfryd II de Charny. Syn poprzedniego Geoffroy'a, otrzymał bowiem pozwolenie na wystawienie Całunu nie od biskupa z Troyes, ale od samego legata papieskiego, Pierre de Tury.
       Oczywiste decyzja legata papieskiego była pominięciem władzy biskupa Pierre d'Arcis, który zareagował natychmiast. Opierając się na fakcie, że kanonicy kościoła w Lirey samowolnie poszerzyli pozwolenie legata (ograniczajace się jedynie do umieszczenia Całunu w kościele), także na prawo wystawiania go. Oburzony biskup wydał więc zakaz takich praktyk i zabronił wystawiania Całunu pod karą ekskomuniki.

Interwencja Klemensa VII

      Dostępne w naszych czasach dokumenty pozwalają na odtworzenie większej części wydarzeń, pomiędzy rokiem 1389 a 1390.
      Strony sporu nie mogąc dojść do porozumienia zwróciły się do króla Francji, Karola VI, który pomimo tego, iż wcześniej pozwolił na celebrację wystawienia, tym razem nakazał konfiskatę prześcieradła.
      Można powiedzieć, że zrobił to mając dostateczny do tego powód, którym była prośba biskupa o wejście w posiadanie Całunu, co mogło nakłonić monarchę do poparcia tezy biskupa.
      Gdyby zabieg biskupa zakończył się sukcesem, być może historia Całunu znalazłaby całkowicie inne zakończenie.
      Kanonicy odmówili jednakże wydania Płótna i ze sprawą zwrócili się do władzy papieskiej, reprezentowanej w czasach Roberta de Geneve przez Klemensa VII, antypapieża z   Avignonu.
      Klemens VII, zaangażowany w tą arcytrudną trudną sprawę, gdzie mieszały się ze sobą kwestie religijne, polityczne i rodzinne, znalazł kompromisowe rozwiązanie.
      Nakazał milczenie biskupowi i oficjalnie zezwolił na wystawienia, które odtąd miały odbywać się bez uroczystości i którym miało towarzyszyć wyraźne stwierdzenie, że nie jest to prawdziwy Całun Jezusa, a tylko jego bliżej nieokreślone "wyobrażenie".
      Bardzo ciekawą rzeczą jest to, że na podstawie nieokreślonych i sprzecznych opisów Całunu, przytaczanych przez główne postacie tego biorące udział w wydarzeniach, oczywistym stał się fakt, że nikt - naturalnie oprócz kanoników oraz rodziny de Charny - nigdy nie zobaczył Prześcieradła, a wszystkie poglądy głoszono w oparciu o opowieści  zasłyszane od innych, które nie miały żadnych elementów prawdziwych.
      W taki mniej więcej sposób wyglądała sprawa kościoła w Lirey, na którą wylano rzeki atramentu i którą jeszcze dziś przywołuje się, po to żeby ostatecznie zaprzeczyć autentyczności Całunu.
      Ta odtworzona na podstawie dokumentów, które przetrwały do naszych czasów historia, jakkolwiek znacząca, jest w wielu miejscach bardzo fragmentaryczna, pozostawiająca wiele znaków zapytania co do jej rzeczywistego i właściwego przebiegu.
      Dlatego też trzeba przyjąć domniemanie o istnieniu innych, dzisiaj już zagubionych, zapisów ukazujących inne ważne aspekty tych wydarzeń.
      Historia Całunu niesie wiele zmiennych decyzji papieża, który w parę miesięcy później zmienia tekst swojego zarządzenia na bardziej przychylny. Na koniec zaś udziela uczęszczającym do tego kościoła ludziom odpustu, mając na uwadze fakt, że jest miejscem gdzie przechowywano Święty Całun.
      Punktem krytycznym jest bez wątpienie biskupa Pierre d'Arcis z memoriałem, ale trzeba zaznaczyć obiektywne granice zasięgu zawartych w nim teorii.
      Wydaje się, że jedyną osobą, która przebadała tkaninę, aby wyciągnąć z tego konkretne wnioski był Henry de Poitiers. Jednakże nie istnieje żaden dokument dotyczący tego rozpoznania a tylko Pierre d'Arcis wspomina o nim po wielu latach w swoim piśmie, które poza wszystkim zawiera anomalia swojej formy i które w znanym nam dziś stanie nie wydaje się prawdopodobne -  i można nawet wykluczyć, że kiedykolwiek zostało przesłane na dwór papieski.
      Z drugiej strony dość wyraźnie można stwierdzić, że podstawowy problem autentyczności okazuje się instrumentalnym w stosunku do prawdziwego sedna problemu, który toczy się na liturgicznym i hierarchicznym poziomie.
       Warto też mieć na uwadze, że w dziedzinie krytyki dokumentalnej należy rozdzielić autentyczność formalną od prawdy historycznej.
       Oznacza to, że dokument może być autentyczny, tj. istotnie pochodzić z domniemanego okresu a także może być zredagowany w sposób wyrażający myśl autora, ale jednakże z różnych przyczyn zawierać fałszywe informacje.
       W omawianym przypadku memoriał - jakkolwiek autentyczny - może zawierać informacje wypaczone przez nieznajomość rzeczywistych faktów.
       Co by nie mówić, bezpośrednie badania Całunu całkowicie wykluczyły artystyczne pochodzenie odcisku, a pewność, że badane prześcieradło jest tym samym, które czczono w Lirey i o które toczył się spór, zamienia w pył tezę biskupa Pierre d'Arcis.
       Można również dopuścić stwierdzenie, że biskup na własne oczy rzeczonego całunu nie widział.

       Rodzina Gotfryda de Charny nie miała długiej historii. Jedyną spadkobierczynią, żyjącą jeszcze w XV wieku, jest Małgorzata, córka Gotfryda II, która powtórnie wstąpiła w związek małżeński, poślubiając Huberta de La Roche.
       W roku 1438 ponownie owdowiała, nie doczekawszy się potomstwa. Nietrudno wyobrazić sobie złożoną sytuację, w jakiej znalazła się samotna kobieta w aktualnym porządku społeczno - prawnym.
       Rzeczywiście natrafiamy na ślady obecności Małgorzaty w różnych zakątkach Europy, prawdopodobnie w poszukiwaniu jakiegoś, miejsca, w którym mogłaby osiąść.
       Jest sama, ale wozi ze sobą coś, co uważa za wielki skarb, którego uparcie chroni i który w zrozumiały sposób stara się wykorzystać, wyciągając również i dla siebie pewne korzyści.
       Skarb o którym tutaj mówimy to Całun, który Hubert de La Roche dnia 6 lipca 1418 roku zabrał z kościoła w Lirey razem z innymi relikwiami i kosztownościami, aby uchronić je przed ewentualnym rabunkiem wojennym.
       Zachowało się potwierdzenie niniejszego depozytu, w którym przyrzeka się zwrot wszystkich tych dóbr w chwili ustania niebezpieczeństwa.
       Zwrot, jednak nigdy nie nastąpił, pomimo powtarzających się nakazów kanoników, wielokrotnie wzywających Małgorzatę do stawienia się przed sądem.
       Wśród spraw, wezwań i odroczeń, aż do ekskomuniki nałożonej w roku 1457, udokumentowano podróże Małgorzaty wraz z improwizowanymi wystawieniami, których wynik często okazywał się sprzeczny z oczekiwaniami, jak miało to miejsce w Chimay, gdzie w roku 1449 Małgorzata została zmuszona do pokazania dokumentów, potwierdzających autentyczność Relikwii. Nie mogła uczynić nic innego jak tylko przedstawić wątpliwe postanowienia Klemensa VII.
       Małgorzata zawędrowała na koniec na dwór książąt sabaudzkich, z którym zresztą był powiązany Hubert de La Roche. 
      W roku 1453 w Genewie nastąpiło przekazanie Całunu rodzinie sabaudzkiej. Nad datą tą długo dyskutowano, ponieważ z powodu braku dokumentu odnoszącego się bezpośrednio do tego faktu przekazania. Nie można również określić ani dnia, ani tym bardziej warunków na jakich się to dokonało.
      Istnieje jednak cały szereg zapisów datowanych pomiędzy latami 1453 a 1455, które świadczą o dość ożywionych w tym okresie interesach Małgorzaty z księciem Ludwikiem Sabaudzkim, w których poruszane są bardzo złożone powiązania zarówno finansowe jak i feudalne, i gdzie pojawia się również bardzo interesująca postać, Frangois de La Paluda - niepokornego rycerza, prowadzącego w sabaudzkim państwie żywot bandyty.
      Człowiek ten w jakiś sposób był spadkobiercą Huberta i którego pewne bardzo stare źródła wskazują jako osobę, za pośrednictwem, której Całun znalazł się w ręku rodziny sabaudzkiej. 
      Pierwsze tego rodzaju zapisy pochodzą z dnia 22 marca 1453 roku. Jest to data, którą na podstawie informacji Pingona tradycyjnie przyjęto jako dzień przekazania Całunu.
      Niestety nie ma w nich żadnego wyraźnego odniesienia do Całunu i prawdopodobnie nic takiego nie mogło się tam znaleźć. Mało prawdopodobne wydaje się założenie, iż istniał jakiś oficjalny dokument świadczący o tej cesji - chociażby z tytułu korzyści - świętego przedmiotu ze strony osoby, której posiadania samego przedmiotu odmawiano. 
      Obojętne jak było, od tej daty Całun zaczął stanowić część majątku rodziny sabaudzkiej, (która broniła do niego swoich praw, aż do roku 1983, kiedy to zgodnie z testamentem ostatniego króla Włoch, Umberta II, Całun został przekazany na rzecz Papieża - Stolicy Apostolskiej), a kanonicy z Lirey, straciwszy wszelkie nadzieje na współzawodnictwo z potężnymi książętami, zadowolili się roczną pensją przyznaną im przez Księcia Sabaudii w dniu 6 lutego 1464 roku.

cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz