poniedziałek, 1 września 2014

Uzdrawianie umysłowe


Technika przebaczania

To co napiszę ponizej jest według mnie najistotniejsze z wszystkiego co można nazwać uzdrawianiem umysłowym i ma ścisły związek z naszą podświadomością. Przebaczyć to jakby wyczyścić pamięc podręczną w komputerze. Automatycznie podswiadomośc zaczyna nas słuchać i tworzyć dla nas wszystko czego pragniemy, a my zaczynamy naszym świadomym umysłem wierzyć.
Ktoś, kto zastosuje poniższy prosty sposób, przeżyje wkrótce cud.
Uspokój myśli, odpręż ciało i umysł. Pomyśl o Bogu i Jego miłości do wszystkich ludzi.
Następnie z całą szczerością powiedz:
„Całkowicie przebaczam... (tu wypowiedz nazwisko danej osoby).
Wyzbyłem się wszelkiej zawziętości. Bez żadnych warunków przebaczam wszystko, co mnie
wtedy spotkało. Wyzwoliłem się i on (oni) też. To wspaniałe uczucie! Dzisiaj jest dzień
«amnestii powszechnej». Życzę im oraz wszystkim ludziom zdrowia, pomyślności, spokoju i
wszystkich dobrodziejstw życia. Robię tak z własnej i nieprzymuszonej woli, z radością i
miłością, i kiedy tylko przyjdzie mi na myśl ktoś, kto mnie skrzywdził, powiem: uwalniam
cię od wszelkiej winy, wszystkie dobrodziejstwa życia niech będą z tobą! Ja i ty jesteśmy
wolni. Obyśmy wszyscy żyli w szczęściu i radości!”
Tajemnica prawdziwego przebaczenia polega na tym, że wystarczy jeden akt
odpuszczenia. Ilekroć komuś przypomni się znowu niegdysiejszy winowajca albo krzywda,
jakiej się dopuścił, wystarczy powiedzieć: „Pokój tobie!” Rób tak zawsze, kiedy znowu
zbierze ci się na wspomnienia. Po paru dniach stwierdzisz, że twoje myśli coraz rzadziej
krążą wokół tamtej osoby albo wydarzenia - aż wreszcie całkiem pójdą w niepamięć.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Uzdrawianie umysłowe


Bez przebaczenia nie ma wyzdrowienia

Przebaczyć innym to nieodzowny warunek własnego zdrowia duchowego i fizycznego. Jeśli ktoś chce być szczęśliwy i zdrowy, musi najpierw przebaczyć każdemu, kto
kiedykolwiek wyrządził mu krzywdę.
„A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu... „
Bądź wyrozumiały również i dla własnych wad i słabości, stosując się w myśleniu do
Bożego ładu. Nie sposób przebaczyć sobie, jeśli przedtem nie przebaczyło się innym. Ktoś,
kto nie chce sobie wybaczyć, dowodzi tylko własnej pychy albo niewiedzy.
Szkoła psychosomatyczna w medycynie współczesnej podkreśla z naciskiem, że cały
szereg chorób - od artretyzmu po różne dolegliwości sercowe - powodowanych jest
niezadowoleniem z siebie, wyrzutami sumienia i wrogością. Przedstawiciele tej koncepcji
twierdzą, że cierpiący na wspomniane choroby pacjenci z zacietrzewieniem i nienawiścią
wspominali ludzi, którzy ich ranili, torturowali, oszukiwali czy w inny sposób krzywdzili. Jest
na to tylko jeden sposób, że wszelka nienawiść i zawziętość należy wykorzenić właśnie poprzez szczere przebaczenie.

Przebaczenie jest czynną miłością

Do wybaczenia trzeba dobrej woli. Jeśli ktoś szczerze pragnie przebaczyć drugiemu,
jest już na dobrej drodze. Nie muszę chyba podkreślać, że przebaczenie niekoniecznie
oznacza sympatię i przyjacielskie współczucie. Nikogo nie można zmuszać, żeby pałał do
kogoś uczuciem - tak samo, jak żaden rząd nie jest w stanie ustawowo wymusić miłości,
zrozumienia i tolerancji. Z drugiej jednak strony jesteśmy w stanie okazywać miłość nawet
ludziom, którzy nie budzą w nas sympatii.
Biblia powiada: „Miłujcie się wzajemnie „; potrafi tak każdy, kto ma po temu szczerą
wolę. Miłość to przecież nic innego, jak pragnienie, by drugiego człowieka spotkały wszelkie
dobrodziejstwa życia. Jest tylko jeden konieczny warunek: szczerość. Ktoś, kto wybacza
innym ludziom, nie dowodzi wielkoduszności, lecz raczej działa we własnym interesie.
Pragnąc czegoś dla innych, pragniemy tego także dla siebie. To ty myślisz i odczuwasz. A jak
myślimy i odczuwamy, tacy jesteśmy.
 Cóż bardziej oczywistego?

sobota, 30 sierpnia 2014

Uzdrawianie umysłowe


Podświadomość a przebaczenie

Porzucona przed ołtarzem

Parę lat temu ktoś zaprosił mnie na ślub, który zapamiętałem na długie lata. 
Wszyscy goście weselni i panna młoda czekali przed kościołem. Narzeczony nie pojawiał się jednak.
 Po dwóch godzinach daremnego czekania niedoszła pani młoda otarła łzy rozczarowania i powiedziała:
 „Prosiłam Boga, żeby pokierował wszystkim wedle swojej woli. To na pewno jest odpowiedź na moją modlitwę. Bóg nie opuszcza nas nigdy.”
Taka była więc jej reakcja - posłuszeństwo i zaufanie wobec Bożego zrządzenia. W jej
sercu nie pozostał żaden ślad zawodu ani zgorzknienia, czego dowodem są jej słowa: 
„Nie mam zamiaru rozdzierać szat. Widocznie ślub nie wyszedłby nam na dobre - bo przecież prosiłam Boga, żeby ukazał nam właściwą drogę”.
Jej wiara w Bożą opiekę była niwzruszona. Wystarczy pomyśleć ileż młodych kobiet w podobnej sytuacji przeżyłoby załamanie nerwowe, na pewno nie obeszłoby się bez środków uspokajających albo pomocy lekarskiej.
Słuchaj ukrytej w tobie bezgranicznej mądrości, darząc jej rady takim zaufaniem, z jakim dziecko przyjmuje słowa matki. 
W ten sposób osiągniesz wewnętrzną równowagęktóra zapewni ci zdrowie psychiczne i umysłowe.

 „Małżeństwo to rzecz niestosowna. Sprawy płci są złem, a ja sama jestem zepsuta!”

Jakiś czas temu rozmawiałem z 22-letnia osobą, której wpojono przeświadczenie, że tańce, gra w karty, pływanie i przebywanie w towarzystwie mężczyzn jest grzechem. Nic dziwnego bo jej matka była bigotką.
Dziewczyna nosiła czarną sukienkę i takie same pończochy. Nigdy dotychczas nie używała szminki, pudru, nie robiła makijażu, wszystko to bowiem jej matka uważała za grzeszne. Nie miała koleżanek i stroniła od mężczyzn.
Od matki pochodził też pogląd, że wszyscy mężczyźni to niegodziwcy, sprawy płci są domeną diabła, a miłość rzeczą nieobyczajną.
Dziewczyna, dręczona poczuciem winy, musiała najpierw zaakceptować samą siebie.
Poleciłem jej by udała sie do mojego znajomeho lekarza, bo sama nie byłaby w stanie poukładać sobie w swoim umyśle zmian koniecznych do podjęcia. Powoli prawdy o życiu i całkiem nowa samoocena zajmowały miejsce tamtych błędnych przeświadczeń. Ilekroć wychodziła dokądś z kolegami, ogarniało ja ębokie poczucie winy i lęk przed karą Bożą
Oświadczało się jej kilku miłych i porządnych młodych ludzi, ale powiedziała mi: „Małżeństwo to rzecz niestosowna. Sprawy płci są złem, a ja sama jestem zepsuta!”
Przez dwa i pół miesiąca przychodziła co tydzień, a ja tłumaczyłem jej istotę i działanie podświadomości. Stopniowo uświadamiała sobie, że przesadna i nieoświecona matka całkowicie zwiodła ja na manowce. Dziewczyna rozpoczęła nowe życie z dala od rodziny.
Idąc za  radą lekarza zmieniła fryzurę i sposób ubierania się. 
Brała lekcje tańca, zdobyła prawo jazdy. Ponadto nauczyła się pływać i grać w karty oraz zaczęła utrzymywać kontakty towarzyskie z rówieśnikami. Pokochała życie. Modliła się też, żeby Bóg zesłał jej towarzysza życia, głęboko przekonana, że nieskończona mądrość ześle jej odpowiedniego mężczyznę. Jej
modlitwa spełniła się dosłownie na moich oczach. Pewnego wieczoru spotkałem ją w galerii i gdy właśnie się ze mną żegnała, kiedy podszedł do nas mój znajomy, przedstawiłem ich sobie. 
Dziś są parąszczęśliwą pod każdym względem.