niedziela, 2 listopada 2014

Rozwój umysłowy.

Autoregulacja



Przypominam, że uczenie przy pomocy hipnozy nie jest niczym nowym. Tak na przykład, hipnozę stosuje się już dawno przy intensywnym opanowaniu profesjonalnych nawyków. Czytaliśmy, że w Paryżu utworzono laboratorium, w którym w ciągu pięciu czy sześciu godzinnych seansów
można nauczyć się szybkiego pisania na maszynie, prowadzenia samochodu, a teraz opracowuje się tam nawet kurs kierowania sportowym samolotem! Czyż to nie cudowne – przespałeś się pięć godzin w przyjemnym, uzdrawiającym stanie – i lataj ile dusza zapragnie!
Dzięki hipnozie szybkość uczenia się wzrasta dlatego, że cała uwaga uczącego się jest skupiona na działaniu instruktażowym, które łatwo rozprzestrzenia się na mechanizmy mózgowe.

Zastosowanie klasycznej hipnozy w celu nauki autoregulacji miało miejsce – jak już pisałem – na początku.
Niestety – nie jest szeroko dostępne.
W tym miejscu entuzjaści treningu autogennego wykrzykną:
– No i dali się złapać we własne sieci, nowatorzy! Ten sławny „Klucz” Alijewa pasuje tylko wybranym, i do tego podatnym na hipnozę osobnikom. A nasz autotrening służy wszystkim!
Zaraz! Zaraz! Przecież badanie osób szybko uczących się autotreningu wykazało, że najefektywniej opanowują tę metodę ludzie, podatni także na hipnozę!
Pozostali – chociaż pragną i starają się – nie mogą osiągnąć tego stanu. Ponadto zastosowanie autotreningu jest ograniczone i oderwane od prawdziwego, aktywnego życia człowieka. Wyobraźmy sobie, że człowiek pracuje w zwykłym rytmie w fabryce. A tu proponują mu, żeby się położył, rozluźnił i ogrzał prawą nogę.
To jest po prostu niemożliwe, niewykonalne!
Zaś w możliwościach autoregulacji kryją się ogromne perspektywy rozwoju człowieka.

sobota, 1 listopada 2014

Rozwój umysłowy. Autoregulacja

Autoregulacja



Kierowana autoregulacja pojawiła się nieco później, kiedy lotnik-kasmonauta Nikołajew zaproponował, by pomyślał nad tym, co zrobić, żeby dla włączenia punktów nie trzeba było hipnotyzować kosmonautów na odległość, przez systemy łączności. Takie zadanie musi być bardzo proste i do zrobienia w każdej chwili bez pomocy osób trzecich.
Pomyśleć nad tym jak nauczyć kosmonautów samodzielnie włączać u siebie punkty leczniczo-wzmacniające?
Prowadząc badania w klinice, na kolejnym seansie psychoterapii prądem zaproponował jednemu z pacjentów, żeby odtworzył z pamięci doświadczone przed chwilą odczucia.
Kiedy pacjent usiłował skoncentrować się na tym zadaniu, nieoczekiwanie dla samego siebie (dla lekarza też!) ponownie popadł w sen hipnotyczny, podczas którego realizowały się pożądane reakcje.
Wtedy opowiada dalej lekarz - pomyślałem, że opanowawszy autohipnozę, mógłby nastawić się na samodzielne wywołanie nie tylko odczuwania prądu, ale także innych reakcji organizmu.
Lekarz już wiedział, że jego decyzja była słuszna.
Wystarczyło rozdzielić dwa stadia: przyjęcie komendy oraz jej automatyczną, odruchową realizację przez organizm.
Dzięki temu podziałowi przestała istnieć sprzeczność, hamująca świadomą-wolą autoregulację. Wykorzystując w sposób właściwy autohipnozę, człowiek nie staje się po prostu "śpiącym robotem", ale zachowuje całkowitą swobodę twórczej realizacji zadanych poleceń.
Zamiast poleceń hipnotyzera może wykorzystywać swoje własne wskazówki.
Pozostaje jedna rzecz do zrobienia, wystarczy tylko nauczyć go kierowanej autohipnozy.
Na początku było tak:
hipnotyzowano pacjenta zwykłymi, klasycznymi metodami. W hipnozie sugerowano, że teraz sam może w odpowiednim momencie z łatwością wprowadzić się w stan hipnotyczny.
I posługując się nim zdolny jest realizować własne cele.
Należy wyobrazić je sobie w formie obrazu żądanych zmian w organizmie, bezpośrednio przed włączeniem autoregulacji.
Dla ułatwienia włączenia samodzielnie wywoływanego stanu hipnotycznego, dodatkowo sugerowano pacjentowi, że autohipnoza nastąpi automatycznie. Wystarczy, że policzy w myśli do pięciu patrząc w jeden punkt – i przebudzi się w dokładnie ustalonym momencie.

piątek, 31 października 2014

Rozwój umysłowy.

Rozwój umysłowy.

Autoregulacja


Lekarz ciągnie dalej swoją opowieść. Kiedyś w podręczniku jogi przeczytałem wskazówkę, że aby pozbyć się, bólu głowy, należy wywołać uczucie ciepła w odcinku poniżej kolan.
Tak przecież w tej strefie znajduje się znany cudowny punkt akupunkturowy Izu-sań-li!
Ten punkt wykorzystuje się przy leczeniu prawie stu chorób. Ogólnie wzmacniające działanie tego punktu jest szeroko znane.
Jak głosi legenda - Chińczycy raz na pół roku, podczas nowiu, przypalają go profilaktycznie piołunowym papierosem. Ten punkt jest rzeczywiście ważny przy bólach głowy.
Jeżeli tak – byłoby celowe sugerować choremu w hipnozie wywołanie w tym punkcie odczucia prądu.
To były początki powstawania metody hipnotycznego oddziaływania na punkty odruchogenne, przewidziane do wykorzystania jako aktywne, pośrednie ogniwo między korą mózgową człowieka a wewnętrznymi narządami jego organizmu.
Pracując jednocześnie w dwóch dziedzinach, w terapii odruchowej i hipnozie, lekarz ten doszedł  do ich syntezy jakościowej.
Jeden z dziennikarzy zapoznawszy się z jego metodą, zwaną sygnalną terapią odruchową, mniej więcej tak ją opisał:
"Znany lekarz przeprowadzając w klinice kolejny seans hipnozy leczniczej, postanowił sprawdzić pewną ideę od dawna "chodzącą" mu po głowie. W tym celu odczekał, kiedy chorzy pogrążyli się we śnie, dał każdemu z nich flamaster, wydając jednakowe polecenie: – Czujecie, jak od palców nóg do góry idzie energia, przypominająca słaby prąd. Ta energia leczy waszą chorobę. Rysujcie flamastrem drogę, którą ona przebiega! Rysujcie!" – z niepokojem zastygł w oczekiwaniu, z wielką ciekawością, co chorzy uczynią. A oni, po prostu zaczęli rysować flamastrami linie na skórze. Kiedy lekarz obejrzał rysunki dokładnie, nie mógł uwierzyć swoim oczom - narysowane linie idealnie zgadzały się z punktami akupunktury! Przy czym u każdego chorego "zahaczały" dokładnie o te punkty, które "odpowiadały" jego chorobie!
Ten, kto – na przykład – miał wrzód żołądka, rysował według punktów, nakłuwanych właśnie przy tej chorobie. Ten zaś, kto cierpiał na zapalenie korzonków, zaznaczał punkty, zwykle pobudzane przy takim zapaleniu. A wszystko to – należy zwróćcie uwagę – przebiegało we śnie hipnotycznym! Ludzie, którzy wykonywali jego polecenie, nie mieli pojęcia o istnieniu atlasu akupunktury i nigdy nie byli leczeni igłami...
Innymi słowy – można posadzić przed sobą dziesięć, sto, albo tysiąc osób, uśpić tych, którzy są podatni na hipnozę, potem "przepuścić" przez nich "prąd" i na tym uważać swoją misję za skończoną, przynajmniej do momentu, kiedy przyjdzie pacjentów budzić.
 Ludzie sami się zdiagnozują (i to bezbłędnie, bo kierunkowskazem jest chory narząd – a on nigdy się nie myli! (i sami się podleczą) przy tym z solidnością, o jakiej nie śniło się lekarzom!)
– Słuchaj mojej komendy! – wykrzykiwałby lekarz stojąc przed mikrofonem na jakimś stutysięcznym stadionie. Do seansu... gotuj się! Prąd...!
W przytoczonych przykładach działała autoregulacja. Naturalnie – na razie włączana przez hipnotyczną reakcję organizmu automatyczna, odruchowa.