wtorek, 10 czerwca 2014

Uzdrawianie duchowe

Metoda „absolutna”

Tą formę terapii modlitwą stosuje ze znakomitym skutkiem wiele ludzi na całym świecie. Terapeuta wypowiada nazwisko pacjenta i oddaje się rozważaniu o Bogu. Roztacza przed sobą, na przykład, taką wizję: „Bóg jest źródłem wszelkiej szczęśliwości, jest nieskończoną miłością, zrozumieniem, wszechmocą, mądrością, doskonałą harmonią, Bóg jest doskonałością!”
Moc owych cichych medytacji podnosi jego świadomość na wyższy poziom, przestawia umysł na inną „długość fal”. Czuje, jak miłość Boża gasi w umyśle i ciele uzdrawianego wszystko, co z nią sprzeczne, jak pierzcha wszystko, co złe i negatywne, jak znikają dolegliwości i troski.
Tą absolutną metodę modlitwy porównać można z terapią ultradźwiękami, której nie będę tutaj objaśniał.
Im wyższy jest poziom świadomości, na jaką dźwignię nas rozważanie o Bogu, tym częstsze i mocniejsze są fale duchowe płynącego z nas zdrowia, harmonii i spokoju. Ten rodzaj terapii modlitwą prowadził do wielu niezwykłych uzdrowień.

Pozwolę sobie przytoczyć tutaj jedno z uzdrowień Quimby’ego, który stosował metodę absolutną w ostatnich latach swojej działalności. Można śmiało powiedzieć, że był prekursorem medycyny psychosomatycznej i na pewno pierwszym psychoanalitykiem. Potrafił niczym jasnowidz rozpoznawać przyczyny chorób, bólów i dolegliwości u swoich pacjentów.

Otóż pewnego razu został wezwany do sparaliżowanej i obłożnie chorej staruszki. Uzna jej chorobę za skutek bardzo ciasno pojętej wiary, która tak owładnęła staruszką, że nie pozwalała jej ani wstawać ani chodzić. Żyła w ustawicznym strachu na skutek zbyt dosłownych interpretacji Biblii. „Umysł i Boża potęga” stwierdził Quimby, „próbowały rozerwać te kajdany, odwalić kamień z grobu i zmartwychwstać”. Każde miejsce w Biblii, które jej ktoś objaśniał, stawało się dla niej źródłem głębokich zmartwień, zamiast być płodnym ziarnem. A jednak głodna była życia. Quimby postawił diagnozę, że jest to zamroczenie umysłu, w którym stany podniecenia i lęku wynikały z trudności zrozumienia jakiegoś miejsca w Biblii. Ów stan ducha przejawił się fizycznie uczuciem ciężkości i ospałości, które nasiliło się aż po paraliż.
Kiedy Quimby to zrozumiał zapytał chorą, co jej zdaniem oznacza cytat w Biblii: „Jeszcze krótki czas jestem z wami, a potem pójdę do tego, który Mnie posłał. Będziecie mnie szukać a nie znajdziecie, a tam, gdzie Ja będę potem wy wejść możecie.” (J 7.33-34)
Starsza pani odpowiedziała, że chodzi o wniebowstąpienie Chrystusa. Wtedy doktor podał jej własną interpretację, wyjaśnił jej mianowicie, że „Jeszcze krótki czas jestem z tobą” oznacza ten czas, który on poświęca badaniu przyczyn jej choroby i jej uczuć – innymi słowy, że współczując z nią, nie może jednak dłużej trwać w tym stanie. Następnym krokiem będzie pójście „do Tego, który go posłał”, co oznacza drzemiącą we wszystkich ludziach twórczą moc Boga.
Zarazem Quimby wyobraził sobie boski ideał, czyli działającą w chorej witalność, harmonię, mądrość i moc Boga. Powiedział, więc kobiecie: „Tam dokąd idę, pani pójść nie może, panią przykuwa do łóżka własna wiara, a ja jestem zdrowy”.
Modlitwa i te słowa wyzwoliły w staruszce natychmiastową reakcję fizyczną a równie dramatyczna przemiana nastąpiła w jej umyśle podniosła się z łóżka i poszła bez kul.

Quimby komentował ten przypadek tak: prawda stała się dla tej kobiety zmartwychwstaniem – jak gdyby biblijnym aniołem, który odsunął ciężar strachu, niewiedzy i przesądów z grobu, w jakim żyła i dlatego mówił jej o zmartwychwstaniu Chrystusa, wiążąc to wydarzenie z jej zdrowiem.

Uzdrawianie duchowe

Metoda „dowodu”


Nazwa tej techniki mówi sama za siebie.
Jako pierwszy stosował ją dr Phineas Parkhurst Quimby prekursor uzdrowicielstwa duchowo-psychicznego, żyjący ponad sto lat temu w Belfaście – w stanie Maine. Swoje sukcesy opisał w pamiętnikach, które wydano w 1921 roku. Zawarto w niej ciekawe relacje o sukcesach uzdrowicielskich. Tego człowieka uważano za leczącego modlitwą. Z jego opisów wynika, że dokonał wiele uzdrowień opisywanych w biblii jako cudowne.
Metoda dowodu polega , według Quimby’ego, na tym, że aby dowieść logicznie samemu sobie i pacjentowi, że choroba jest wyłącznie skutkiem jego niezrozumienia wiary, bezzasadnych obaw oraz negatywnych myśli i wyobrażeń. Tylko ktoś, kto sam zrozumie rzeczywiste zależności, zdoła przekonać pacjenta, że jego dolegliwości to jedynie fizyczny przejaw destruktywnych nawyków myślowych, że przybierają one postać choroby, ponieważ pacjent niesłusznie uwierzył w jej zewnętrzne przyczyny, że łatwo położyć jej kres poprzez odpowiednią zmianę postawy.
A wygląda to tak, że objaśniamy choremu, że wystarczy, by zmienił postawę umysłu, a wyzdrowieje, że podświadomość stworzyła ciało i wszystkie jego narządy. A kto wie o swoim dziele więcej niż jego twórca? Tłumaczymy pacjentowi, że dzięki temu podświadomość sama najlepiej potrafi usunąć szkodę, że zaczyna go ona uzdrawiać, zanim jeszcze zdążymy wymówić te słowa.
W ten sposób przed stołem sędziowskim umysłu wygłaszamy, niczym adwokat, mowę o tym, że choroba to jedynie cień chorobliwego świata wyobrażeń. Trzeba ukuć jak najspójniejszy łańcuch dowodów na istnienie tej wewnętrznej uzdrowicielskiej siły, która stworzywszy wszelkie narządy, zna doskonały wzorzec każdej komórki, każdego nerwu i każdej tkanki. Twoja wiara i zdolność wczuwania się oczyszcza pacjenta z zarzutu, jakim jest jego dolegliwość. Twoje dowody są przytłaczające – bo istnieje tylko jeden, wspólny ludziom powszechny umysł, twoja pewność przeniesie się na chorego, działając na niego uzdrawiająco.
Taka metoda uzdrawiania odpowiada w głównym zarysie terapii jaką stosował Quimby w latach 1849 – 1869.



środa, 4 czerwca 2014

Uzdrawianie duchowe

Technika „pozytywnego twierdzenia” 

Technikę tę zainspirowały słowa: „Modląc się nie paplajcie od rzeczy”.
Prawdziwa siła pozytywnego twierdzenia polega na rozważnym podkreśleniu prawd obiektywnych. Trzy plus trzy to sześć, a nie siedem, jak potrafi „wyliczyć” mały chłopczyk, któremu potem nauczyciel uświadamia błąd. Fakt jednak, że trzy plus trzy to sześć, nie bierze się ze stwierdzenia nauczyciela, lecz jest prawem matematyki. Chłopczyk stosuje się więc do obiektywnych prawd, a nie do czysto subiektywnego poglądu nauczyciela.
Podobnie jest w życiu – zdrowie człowieka jest stanem normalnym, a choroba nienormalnym.
I być naprawdę to być zdrowym.
A przekonanie, że zdrowie, harmonia i spokój to uniwersalne zasady bytu, koryguje negatywne zachowanie twojej podświadomości.
Powodzenie tej afirmacyjnej metody – którą człowiek wierzący urzeczywistnia poprzez modlitwę – zależy od tego, czy będziesz się trzymać wyłącznie zasad życia, nie zwracając uwagi na pozory.
Jeżeli założymy, że istnieje prawo matematyki, ale bez możliwości błędu, że istnieje prawo prawdy bez samej prawdy, że zapanuje zasada powszechnego rozumienia, jednakże nie istnieje niewiedza, że istnieje zasada harmonii, lecz nie ma jednak niezgody. Tak też w rzeczywistości istnieje prawo zdrowia, nie ma natomiast zasady stanowiącej o chorobie, działa prawo bogactwa, a nie prawo ubóstwa.
Stosowanie afirmacji dla bliskich działa bez względu na miejsce pobytu geograficzne wypowiadającego modlitwę a miejsce dla wspieranego, odległość i czas nie mają znaczenia.
Oto przykład stosowania przeze mnie dla mojej siostry.
„Moja siostra A.. jest całkiem odprężona, w zgodzie ze sobą i światem, zrównoważona, spokojna i pogodna. Uzdrowicielska mądrość jej podświadomości, która stworzyła jej ciało, przemienia w tej chwili każdą komórkę, każdy nerw, każdą tkankę, każdy mięsień i każdą kość, układa wszystkie atomy ciała zgodnie z doskonałym wzorcem, jaki przechowuje. Coś niepostrzeżenie wypiera z jej podświadomości wszelkie uprzedzenia, a zasada życia tchnie w jej ciało witalność, pełnię i piękno. Cała istota otwiera się przed uzdrowicielską mocą, która przepłynie przez jej całe ciało, darzącą nowo zdrowiem, harmonią i spokojem. Miłość i spokój gaszą teraz wszelkie szkodliwe myśli i wyobrażenia. Tak się dzieje i nie inaczej.”
Taką afirmację powtarzałem po kilka razy, co dnia przez około dwa tygodnie z pełnym przekonaniem. Po dwóch tygodniach okazało się, że choroba została przezwyciężona.
„Twierdzenie” to nic innego jak uznawanie, że coś jest takie a nie inne. Jeżeli zachowamy taką postawę, wówczas modlitwa zostanie spełniona.
Myśląc, człowiek stwierdza – nawet przeczenie jest twierdzeniem.
Ktoś kto ze świadomą intencją stale powtarza swoje twierdzenie, wprawia się w stan, w którym umysł przyjmie za prawdę wszelkie poczynione stwierdzenia. Trzymaj się więc niezachwianie prawd życia i stwierdzaj je tak długo, aż nastąpi pożądana reakcja podświadomości.