Metoda „absolutna”
Tą formę terapii modlitwą stosuje ze znakomitym skutkiem
wiele ludzi na całym świecie. Terapeuta wypowiada nazwisko pacjenta i oddaje
się rozważaniu o Bogu. Roztacza przed sobą, na przykład, taką wizję: „Bóg jest
źródłem wszelkiej szczęśliwości, jest nieskończoną miłością, zrozumieniem,
wszechmocą, mądrością, doskonałą harmonią, Bóg jest doskonałością!”
Moc owych cichych medytacji podnosi jego świadomość na
wyższy poziom, przestawia umysł na inną „długość fal”. Czuje, jak miłość Boża
gasi w umyśle i ciele uzdrawianego wszystko, co z nią sprzeczne, jak pierzcha
wszystko, co złe i negatywne, jak znikają dolegliwości i troski.
Tą absolutną metodę modlitwy porównać można z terapią
ultradźwiękami, której nie będę tutaj objaśniał.
Im wyższy jest poziom świadomości, na jaką dźwignię nas
rozważanie o Bogu, tym częstsze i mocniejsze są fale duchowe płynącego z nas
zdrowia, harmonii i spokoju. Ten rodzaj terapii modlitwą prowadził do wielu
niezwykłych uzdrowień.
Pozwolę sobie przytoczyć tutaj jedno z uzdrowień Quimby’ego,
który stosował metodę absolutną w ostatnich latach swojej działalności. Można
śmiało powiedzieć, że był prekursorem medycyny psychosomatycznej i na pewno
pierwszym psychoanalitykiem. Potrafił niczym jasnowidz rozpoznawać przyczyny
chorób, bólów i dolegliwości u swoich pacjentów.
Otóż pewnego razu został wezwany do sparaliżowanej i
obłożnie chorej staruszki. Uzna jej chorobę za skutek bardzo ciasno pojętej
wiary, która tak owładnęła staruszką, że nie pozwalała jej ani wstawać ani
chodzić. Żyła w ustawicznym strachu na skutek zbyt dosłownych interpretacji
Biblii. „Umysł i Boża potęga” stwierdził Quimby, „próbowały rozerwać te
kajdany, odwalić kamień z grobu i zmartwychwstać”. Każde miejsce w Biblii,
które jej ktoś objaśniał, stawało się dla niej źródłem głębokich zmartwień,
zamiast być płodnym ziarnem. A jednak głodna była życia. Quimby postawił
diagnozę, że jest to zamroczenie umysłu, w którym stany podniecenia i lęku
wynikały z trudności zrozumienia jakiegoś miejsca w Biblii. Ów stan ducha
przejawił się fizycznie uczuciem ciężkości i ospałości, które nasiliło się aż
po paraliż.
Kiedy Quimby to zrozumiał zapytał chorą, co jej zdaniem oznacza
cytat w Biblii: „Jeszcze krótki czas jestem z wami, a potem pójdę do tego,
który Mnie posłał. Będziecie mnie szukać a nie znajdziecie, a tam, gdzie Ja będę
potem wy wejść możecie.” (J 7.33-34)
Starsza pani odpowiedziała, że chodzi o wniebowstąpienie Chrystusa.
Wtedy doktor podał jej własną interpretację, wyjaśnił jej mianowicie, że „Jeszcze
krótki czas jestem z tobą” oznacza ten czas, który on poświęca badaniu przyczyn
jej choroby i jej uczuć – innymi słowy, że współczując z nią, nie może jednak
dłużej trwać w tym stanie. Następnym krokiem będzie pójście „do Tego, który go
posłał”, co oznacza drzemiącą we wszystkich ludziach twórczą moc Boga.
Zarazem Quimby wyobraził sobie boski ideał, czyli działającą
w chorej witalność, harmonię, mądrość i moc Boga. Powiedział, więc kobiecie: „Tam
dokąd idę, pani pójść nie może, panią przykuwa do łóżka własna wiara, a ja
jestem zdrowy”.
Modlitwa i te słowa wyzwoliły w staruszce natychmiastową
reakcję fizyczną a równie dramatyczna przemiana nastąpiła w jej umyśle podniosła
się z łóżka i poszła bez kul.
Quimby komentował ten przypadek tak: prawda stała się dla
tej kobiety zmartwychwstaniem – jak gdyby biblijnym aniołem, który odsunął
ciężar strachu, niewiedzy i przesądów z grobu, w jakim żyła i dlatego mówił jej
o zmartwychwstaniu Chrystusa, wiążąc to wydarzenie z jej zdrowiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz