poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Wykreuj swoje życie!

Autorem artykułu jest Edyta M



Szczytowe Stany Świadomości to Instytut, który działa na całym świece, a od kilku lat również w Polsce. Zajmują się badaniami w obszarze biologii świadomości. Dzięki swoim badaniom odkryli techniki, poprzez które można osiągnąć wyjątkowe stany świadomości.

Instytut przeprowadził wiele badań, poprzez które odkryli wiele różnych technik ulepszania swojego życia. Najbardziej popularne techniki to Technika Uzdrawiania i Technika Zmiany Świadomości. Wzorowali się oni na już opracowanych na przełomie wielu wieków historii technikach duchowych i szamańskich. Pozwalały one wejść w szczytowy stan świadomości, albo pomagały uzyskać niezwykłe zdolności. A to, co opracowali i wciąż opracowują naukowcy z Instytutu ma inne podejście do tego typu spraw. A mianowicie polegają one na pozbyciu się wszelkich traum, które blokują występowanie naturalnych stanów i zdolności.

Każdy pewnie nie raz widział lub zna osoby, które są bardziej szczęśliwe niż inni. Potrafią łatwiej osiągać sukcesy i są zdrowi i bez problemu znoszą niepowodzenia. W przeprowadzanych badaniach wywnioskowano, że osoby tego pokroju mieli lepsze dzieciństwo, nie mieli żadnych traum, mieli lepszych przyjaciół. Jednak na przełomie ostatnich 20 lat odkryto, że wcale nie musi to na tym polegać. Przeprowadzono badania na osobach, które miały traumatyczne dzieciństwo, a mimo to wspaniale się rozwijają. Ludzie ogromnie się dziwili, że odkryto iż środowisko nie ma wpływu na rozwój osobisty. Był to zagadkowy wynik, więc zaczęto nad tym pracować i próbować dowiedzieć się dlaczego tak się dzieje.

Czy doświadczyłeś kiedykolwiek w swoim życiu czegoś takiego, że czułeś się zupełnie inaczej niż zwykle i było ci z tym cudownie? Czy byłeś w stanie kiedy wszystko wydawało ci się idealne i wyjątkowe? Czułeś jakby zwolnił czas, jakbyś znów był dzieckiem lub poczułeś jakieś inne niezwykłe aspekty. Czy nie byłoby wspaniale żyć w takim stanie cały czas? Takie momenty, to tzw. "doświadczenia szczytowe". A jeśli trwają długo, to są nazywane " stanami szczytowymi".

Na świecie istnieją ludzie, którzy żyją niemal ciągle w takim stanie szczytowym. Są różne rodzaje stanów, które mogą pojawiać się spontanicznie. Najbardziej znanym jest stan „bycia pełnym życia”. Stan ten wyróżnia się tym, że ma się poczucie, iż przeszłość nie była traumatyczna. Osoby, które potrafią to odczuwać, doświadczają wewnętrzny spokój, lekkość, wyciszenie. Tego typu stan sprawia, że na osoby te nie mają wpływu negatywne emocje i traumy, które miały miejsce w przeszłości lub w obecnym czasie.

Wyciągając wnioski, najważniejszym i kulminacyjnym punktem, który nas zaprowadzi do wyższych stanów świadomości, jest pozbycie się traum. Jednak ciężko jest tego dokonać, gdy nie wie się jak. W kraju i na świecie prowadzone są różne szkolenia, które w tym pomagają. Można też wiele na ten temat znaleźć w internecie. Na rynku pojawiła się też książka, która pozwala zrozumieć i pozbyć się negatywnych emocji.

---

Publikacja "Łatwa trudność zrozumienia" przedstawia techniki jak to wszystko ogarnąć, zrozumieć i wykorzystać w swoim życiu.

www.ebookizadarmo.cba.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak B3_4EVER pokonał swój strach przed OOBE

Autorem artykułu jest Karol Leopold Cetlin



Kilka dni temu B3_4EVER na forum opublikowano bardzo ciekawy, oraz motywujący opis własnych doświadczeń. Opis ten jest na tyle fascynujący że pragnę go zacytować w tym artykule. Dowiesz się w nim jak przede wszystkim przestać bać się tajemniczych istot astralnych, paraliżu przy sennego, oraz innych rzeczy.

Kilka dni temu B3_4EVER na naszym forum opublikowano bardzo ciekawy, oraz motywujący opis własnych doświadczeń. Opis ten jest na tyle fascynujący, że pragnę go zacytować w tym artykule. Dowiesz się w nim, jak przede wszystkim przestać bać się tajemniczych istot astralnych, paraliżu przy sennego, oraz innych rzeczy. A oto, ten tekst:

Witam, witam :-)

Mam na imię Konrad i obecnie mam 16 lat (no pod koniec sierpnia będę miał). Otóż ogólnie muszę opisać kilka rzeczy, żeby było wiadomo o co chodzi. Otóż mój ojciec zostawił moją matkę zanim się urodziłem, więc mieszkaliśmy z babcią. W wieku świeżo 8 lat moja matka znalazła faceta i się wyprowadziliśmy do Skierniewic (ok. 80km od Warszawy). Podczas pierwszej nocy w nowym mieszkaniu dostałem jakiś lęków. Polegało to na tym, że nie rejestrując tego nawet, biegałem przez sen po mieszkaniu płacząc i gadając głupoty. Miałem jakieś dziwne koszmary np. że pluszowemu misiowi w moim pokoju z brzucha wysunęły się dwie lufy i zaczął do mnie strzelać, albo że byłem na jakiejś wyspie i robot się ze mnie śmiał, że nic nie umiem. Raz miałem w ogóle bezsensowny koszmar, że miałem kilka takich samych klocków lego identycznych, identycznego koloru i wielkości i nie wiedziałem, który wybrać i przez to się bałem. Raz też przez sen biegałem po mieszkaniu, biegłem do kibla, spuszczałem wodę i mówiłem "Jeziorko" i się śmiałem z tego i tak przez godzinę dopóki mnie stary nie obudził. Spójrzcie teraz na dowolny koszmar, np. ten z klockami lego. Nawet wtedy mając 8 lat w rzeczywistości gdyby zdarzyła się taka sytuacja po prostu wybrałbym dowolny klocek, pierwszy z rzędu. Ktoś z was powie: Zwykłe koszmary! Ano bo nie chodzi tu o same koszmary. chodzi tu o uczucie, tak naprawdę nie do opisania. czułem podczas każdego koszmaru, w środku głowy tysiące jakby głosów, w środku, jakby ktoś próbował włamać mi się do umysłu, lub coś złego mi zrobić. Straszne uczucie naprawdę. Nie potrafię go opisać. Jakby rozwalało mi głowę od środka, ale bardziej coś próbowało coś w niej zrobić. Ustało to chyba po roku, zapisali mnie do psychologa i powiedział, że wszystko jest ok. Tej samej nocy znowu miałem to "nocne bieganie po mieszkaniu". Później pojechałem na wakacje do mojej babci. Pierwszej nocy szyba na balkonie rozwaliła się na kawałki. Ktoś może pomyśleć: Pewnie ktoś wybił i cała filozofia. Otóż następnego dnia w nocy szklany dzbanek z herbatą stojący na stole rozprysł się sam na drobne kawałeczki. Pamiętam, że jakoś później w szkole facet od WF powiedział, że będę chory i rzeczywiście po powrocie do domu dostałem gorączki 39 stopni. Położyłem się spać i znowu dostałem tego. Byłem już w przedpokoju kiedy stary mnie zatrzymał i się obudziłem , pamiętam tylko , że płakałem, potem pojechałem do szpitala. Dalej nie pamiętam już co było.

Po pięciu latach pobytu w Skierniewicach moi starzy się rozwiedli (po 5 latach małżeństwa) i wróciłem do Warszawy z powrotem do babci. Nie miałem już wtedy żadnych koszmarów (oprócz tego, że rok wcześniej przez sen krzyczałem "Das du! Das du!". Jednak biorąc pod uwagę, że moja babcia jest alkoholiczką, wyprowadziłem się z matką do nowego mieszkania, które wynajmowaliśmy do maja 2009.

Szczerze mówiąc to nie lubiłem tego mieszkania. Nie czułem się w nim bezpieczny. Bałem się sam w nim zostawać albo siedzieć do późna nawet jak ktoś inny był w domu. W normalnym mieszkaniu czuć bezpieczeństwo. W tamtym czułem się obserwowany i jakoś tak dziwnie. Od września 2007 interesuję się parapsychologią i spirytyzmem. Pewnej nocy gdy byłem sam w domu i wiedziałem jedynie o LD (o OOBE jeszcze nie) w nocy śniło mi się, że jestem w autobusie i skapnąłem się, że to sen. Więc przypomniałem sobie, że w LD mogę wszystko, więc pomyślałem sobie, że spojrzę na rozkład jazdy. I wtedy nastąpił error. Usłyszałem piekielny pisk w uszach. Sen się skończył. Przez zamknięte powieki (!) widziałem nade mną na łóżku jakąś postać. Byłem wtedy w stanie paraliżu sennego (uczucie wbicia w łóżku, nie mogłem się ruszyć), jeszcze wtedy nie wiedząc, że jest to paraliż senny przeraziłem się, że to jakiś zły duch chce mi zrobić krzywdę i wbija mnie w łóżko. Totalnie spanikowałem. Myślałem sobie "Niech to się skończy!" tak strasznie szybko i udało się. Totalnie przerażony na oślep praktycznie rzuciłem się do ściany i zapaliłem światło w pokoju. Pół minuty później do domu wróciła moja matka. Gdzieś pod koniec zeszłego roku znowu podczas snu usłyszałem tan strasznie głośny pisk i nade mną zobaczyłem postać. Tym razem przezwyciężyłem strach, pomyślałem sobie "Dosyć tego! Muszę się dowiedzieć o co z tym chodzi!" Więc przypatrzyłem się tej postaci. Z wyglądu przypominał mężczyznę. Wyglądało na to, że zauważył, że mu się przyglądam, ponieważ wyraz jego twarzy zmienił się, tak jakby się uśmiechnął. Dotknął mnie w okolicach ramion ( z tego co wiem są tam czakry. Poczułem taką przyjemną energię w tych miejscach, naprawdę ciekawe uczucie. Jakoś po kilku miesiącach chciałem osiągnąć OOBE. Otóż kiedy usłyszałem pisk i poczułem, że nie mogę się ruszyć zacząłem sobie myśleć" Chcę OOBE. Chcę OOBE." I tak kilka razy. Udało mi się jedynie przesunąć na łóżku ciałem astralnym. Niefortunnie jakoś tak dziwnie, że moja dłoń astralna wystawała mi z klatki piersiowej mojego normalnego ciała, Strasznie to było dziwne. Ostatnio miałem najlepsze doświadczenie. Obudziłem się w środku nocy i delikatnie przez powieki ujrzałem bardzo dziwną postać na środku pokoju. Zacząłem ( w strachu) udawać, że śpię. Wtedy w środku głowy (!!!) usłyszałem "Nie bój się mnie". Nie wiedziałem co zrobić. Wtedy poczułem, jakby ta postać coś zrobiła. Poczułem takie tchnienie, takiej energii, takiego spokoju i wyciszenia, a jednocześnie radości i takiej czystej miłości. Trwając w takim czymś i ciesząc się tym przez kilka godzin otworzyłem oczy i było już rano. Później przez ponad tydzień czułem to jeszcze, cały czas w głębi potrafię to poczuć.

Czytałem kiedyś na pewnym forum temat o opiekunach. O tym, jak wspierają w trudnych chwilach, o tym jak nas uczą. Im głębiej się wczytywałem i dalej, coraz bardziej pragnąłem skontaktować się z opiekunem. Czytałem w takim stanie post o treści: "Ja poprosiłem swojego Opiekuna gdy bylem w dołku o to by pokazał mi trochę swojej miłości Popłakałem się, piękne uczucie." To trochę niewiarygodne: Poczułem, że ktoś mnie dotyka w głowę. Od razu w mgnieniu sekundy się tam złapałem i zacząłem się śmiać (taki efekt po szybkim strachu). Normalnie pomyślałem sobie "ok, trzeba coś z tym zrobić, muszę się skontaktować wreszcie z opiekunem, nie ma czasu do stracenia". Następnego dnia było ciekawe zdarzenie (i niechcący odkryłem dobry sposób na OOBE). Siedziałem do 3 w nocy, było już jasno, całą noc piłem coca colę, po prostu doszedłem do takiego kontrastu: ciało skrajnie śpiące, umysł bardzo pobudzony. Jako, że opiekunowie oprócz naszych słów słyszą również myśli, mówiłem przed snem do opiekuna, że wreszcie chciałbym go poznać. że chciałbym z nim porozmawiać, że chciałbym się czegoś nauczyć od niego. Położyłem się w tym "stanie kontrastu" - była godzina 4.00 rano. Ciało zapadało kilka razy w sen , ale rozbudzony umysł wychwytywał ten moment, przez co czułem paraliż senny. Czułem delikatny paraliż kilka razy, aż w końcu zasnąłem, jednak tylko mi się wydawało. Spałem może 3 minuty tak naprawdę. Potem samoistnie wszedłem w normalny paraliż, czułem ,że zaraz będzie OOBE. Poddałem się temu i czekałem co będzie dalej. Ten "piekielny pisk" w końcu przeistoczył się w opisywany przez niektórych "świst". Coś mnie wyciągnęło z ciała, czułem, że ktoś trzyma mnie i gdzieś ze mną leci. Robiło się coraz jaśniej. Nagle znalazłem się w moim pokoju, ale był dzień, cały pokój był jasny, a za oknem zamiast tego co powinno być , był blask. Potem jakaś postać się pojawiła, usiadła na łóżku i zaczęła coś mówić. Powiedziała 3 słowa. Zapamiętałem tylko ostatnie. Trzecie słowo było "jednak", ponieważ postać chciała zacząć coś mówić. Niestety wróciłem automatycznie do ciała. Patrzę na zegarek: 4.45 - równiutko. A wszystko się wydawało takie długie. To był dla mnie przełom, ponieważ od tego momentu przestałem bać się OOBE, tych wszystkich "zjaw podczas paraliżu". Pozbyłem się lęku przed OOBE, bo wiedziałem już, że jest to coś nie do opisania, coś niesamowitego.

W nowym mieszkaniu (obecnym) nie miałem jeszcze zbyt wiele wydarzeń. Miałem kilka LD, kilka razy wylatywałem z ciała i jak byłem w tym tunelu to się budziłem. Raz miałem taki stan, że mogłem przełączać się między trzema kanałami. Pierwszy to było moje LD, drugie to mogłem się obudzić, trzecie to mogłem obserwować i czuć swoje ciało leżące na prawym boku na łóżku. Raz też tak mocno spałem, że wiedziałem, że mimo iż mam LD i mógłbym się obudzić to ciało jest w zbyt głębokim śnie i się nie obudzi dopóki nie odpocznie:-) Wiem, bo nawet próbowałem się budzić, ale po kilku nie udanych próbach dałem sobie spokój i zająłem się w spokoju LD, ale pytałem się w nim różnych osób co mam zrobić, żeby się obudzić, ale nikt nie wiedział, w końcu pytałem się moich znajomych (z którymi widuję się na co dzień w życiu), co by u mnie zmienili co im się nie podoba we mnie, no i mówili, co ciekawsze zapamiętałem trochę tych rzeczy i zastosowałem, to rzeczywiście znajomi zaczęli mi mówić, że dobrze się zmieniłem.

Obecnie chciałbym doświadczyć OOBE, chociaż myślę, że po prostu mam niespokojną równowagę duchową i nie mogę się dostroić. Zajmuję się również zastanawianiem się, czy wszystko ok z moim zdrowiem psychicznym. Mam na myśli to uczucie w środku głowy. Czasami mam takie uczucie przed snem jakby znowu miało się zacząć. Wtedy muszę otworzyć oczy i dopiero mi przechodzi. Jakbym miał to scharakteryzować: kiedy zamykam oczy to mam taki strach, bo w umyśle zaczynam czuć, że mnie nie ma, a z każdym oddechem zdmuchuję samego siebie jeszcze dalej w tej nicości, czasem to mnie pokonuje i muszę otworzyć oczy, pokręcić się trochę na boki i na próbę zamykać oczy, czy będzie ok. Ok, to na obecną chwilę wszystko :-)

Tak jak wspomniałem wcześniej, to działa też na tę osobę. Jeżeli chcesz spotkać "zjawę", to nią spotkasz, ale jeżeli chcesz widzieć zamiast zjawy, kogoś przyjaznego, to tak właśnie będzie. Dlatego poza ciałem, nic nie może Ci się stać. I będę to powtarzał milion razy. To, że się boisz, to tylko kwestia, twojej złej interpretacji zdarzeń.

Karol Cetlin,

Badacz i nauczyciel.

www.druga-strona.pl

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Koniec świata przesunięty na rok 2116! Tylko, czy było co przesuwać?

Autorem artykułu jest Greg Ka



Niedawno dziennik „Rzeczpospolita”, ogłosił w swoim dziale naukowym, „świeżutką” (bo nie dalej jak z 2008 roku) teorię ...

dwóch naukowców, profesorów (braci Bohumila i Vladimira Böhm) związanych z Uniwersytetem w Dreźnie, że w dotychczasowych wyliczeniach korelujących kalendarz Majów z kalendarzem gregoriańskim popełniono pomyłkę.

Domniemana pomyłka Goodman’a, Martinez’a i Thompson’a, podobnie jak sam kalendarz Majów, posłużyła setkom a może i tysiącom ludzi żerujących na ludzkim strachu i niewiedzy, do tego, aby zbijać fortuny i/lub zyskiwać popularność na taniej sensacji.

Celowo użyłem określenia „domniemana pomyłka”, ponieważ teoria braci Böhm, podobnie jak kilka innych propozycji modyfikacji korelacji kalendarzy Majów i gregoriańskiego, nie zdobyła dotychczas akceptacji świata nauki. Nie, nie – nie oznacza to wcale, że korelacja GMT jest bezbłędna ponad wszelką wątpliwość. Z mojego punktu widzenia, oznacza to jedynie, że redaktorzy działu naukowego „Rzeczpospolitej” (zwanej w skrócie „Rzepą”) kolejny raz dali pokaz swojej beztroski i nierzetelnego podejścia do prezentowanych zagadnień. Kolejny raz poszli ścieżką charakterystyczną dla tabloidów, niegodną poważnego dziennika z ambicjami.

Jakiś czas temu, także w dziale naukowym „Rzepy” przeczytałem np. że dieta doktora Jana Kwaśniewskiego jest odmianą diety Atkinsa! Podobne bzdury mógł napisać jedynie człowiek, który nie zadał sobie nawet odrobiny trudu by dowiedzieć się czegokolwiek na temat obu tych diet. Nie chce mi się komentować tego typu zachowań, tym bardziej, że tematem na dzisiaj jest koniec świata a nie koniec inwazji bełkotu niekompetencji.

A propos końca świata, trzeba tutaj jasno i dobitnie powiedzieć, że tak samo jak koniec roku (czy wieku) w kalendarzu gregoriańskim nie oznacza żadnego końca świata, tak samo nie wróży go (tj. końca świata) koniec tzw. „Długiej Rachuby” (czyli, najprościej mówiąc, najdłuższej jednostki czasu) w kalendarzu Majów.

W wielu przekazach odnajdujemy informacje na temat tzw. „końca świata”. Tyle w nich jednak prawdy, ile w stwierdzeniu cioci Stasi (lat 77 lub 88, 99 – do wyboru …), która po raz pierwszy widzi w telewizji relację z „Love Parade” i zgorszona woła „koniec świata!”. Dla przykładowej cioci Stasi to istotnie koniec świata, ale dla ludzi, którzy wyszli z ukrycia by zamanifestować swoją odmienność to jest „początek nowego świata” i „koniec starego świata” a nie „konie świata w ogóle”, czy koniec świata w sensie jakiejkolwiek apokalipsy!

Apokaliptyczni wieszcze, musze Wam powiedzieć wprost: Wypchajcie się sianem!

Polecam wszystkim lekturę artykułu Wojciecha Pastuszki (Link „Rzepa daje plamę” – poniżej, w stopce) na portalu „archeowieści”.

Namaste

Greg ka

---

Więcej o szczęsciu, marzeniach, osiaganiu celów i innych ciekawych sprawach, na: http://duchoweposzukiwania.blogspot.com/

(Link „Rzepa daje plamę”) http://archeowiesci.pl/2011/03/20/rzeczpospolita-przesuwa-koniec-swiata/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl