sobota, 27 kwietnia 2013

Sytuacje bliskiej śmierci


           W sytuacjach, w których występuje zagrożenie życia, najczęściej dochodzi do podróży astralnych. Według Phoebe Payne “wstrząs i wypadek mogą na chwilę wyciągnąć człowieka (sobowtór) z ciała, tak samo jak środek znieczulający". Carol Zaleski odkrył opisy sytuacji bliskiej śmierci w mitach i legendach starożytnej Grecji, Rzymu, Egiptu i Bliskiego Wschodu. Ankieta Gallupa przeprowadzona w 1981 roku wykazała, że około dwóch milionów dorosłych Amerykanów przebywało poza ciałem w sytuacji bliskiej śmierci.
           Około 9 procent ludzi mimowolnie opuściło ciało w takich przypadkach. Wszyscy doświadczyli tego bezpośrednio po wydarzeniu zagrażającym ich życiu. Taka osoba nagle uzmysławia sobie, że się unosi albo dryfuje blisko ciała fizycznego, przy czym jej świadomość znajduje się w niewidzialnym ciele astralnym, zamiast w fizycznym.
           Dla większości osób Jest to uczucie niezwykle przyjemne, wręcz zachwycające. Widzą i słyszą, co się dzieje w świecie fizycznym, ale jednocześnie mają poczucie wspanialej wolności dzięki temu, że są poza ciałem. Na przykład podczas operacji pacjent wznosi się nad stołem operacyjnym i bez emocji, ze spokojem obserwuje chirurgów, zajmujących się jego ciałem fizycznym.
           W niektórych przypadkach ludziom, którzy byli poza swoim ciałem, udawało się wezwać pomoc, która ratowała im życie. Guiseppe Costa, włoski inżynier, uratował się właśnie w taki sposób. Uczył się intensywnie do egzaminów i którejś nocy rzucił się na łóżko kompletnie wyczerpany. Wcześniej korzystał z lampy naftowej i zapomniał ją zgasić. Podczas snu przewrócił lampę. Pokój wypełniła “czarna chmura ciężkiego, duszącego gazu".
           Nagle Guiseppe znalazł się poza ciałem, unosił się pod sufitem. Chociaż pokój był całkowicie pogrążony w ciemności, widział wszystko otoczone “fosforyzującymi konturami". Zobaczył nawet swoje ciało leżące w łóżku, “z wiązkami żył i nerwów, wibrujących niczym chmara świecących żywych atomów".
           Był wolny, wyzwolony, ale jednocześnie cierpiał ka tusze, nie mogąc otworzyć okna, ponieważ był oddzielony od ciała fizycznego.
      Potrzebował pomocy i nagle pomyślał o swojej mat ce, śpiącej w pokoju obok. Natychmiast znalazł się przy niej. Okazało się, iż myśląc o niej, spowodował, że wstała i otworzyła okno. Następnie wybiegła na korytarz i poszukała po omacku, w kłębach dymu drzwi do pokoju Guiseppe'a, po czym dotknęła jego ciała. Ten dotyk nakłonił astralne ciało Guiseppe'a do powrotu. Obudził się z zaschniętym gardłem, krew pulsowała mu w skroniach, a serce zdawało się wyskakiwać z piersi.
           To było pierwsze parapsychiczne doświadczenie Guiseppe'a, ale nie ostatnie. Pod koniec życia wydał książkę Di la delia Vita, w której opisał swój rozwój parapsychiczny i duchowy.
      Powszechnym uczuciem w sytuacjach bliskiej śmierci jest podążanie przez tunel w kierunku jasnego światła (rys. 3). Często taka osoba zostaje niemal ogłuszona hałasem, gdy pędzi przez tunel. Rzadko chce potem wrócić do ciała fizycznego.
       


          Rys. 3. Uczucie pędzenia przez tunel w kierunku jasnego światła jest powszechne w wielu sytuacjach bliskiej śmierci.
           Moja koleżanka ze szkoły opowiadała o sytuacji bliskiej śmierci po wypadku samochodowym. Przeżyła wypadek, ale omal nie umarła na stole operacyjnym, kiedy chirurdzy ratowali jej uszkodzone ciało.
     “Wirowałam w tym tunelu - powiedziała mi. - Poruszałam się naprawdę szybko, wręcz słyszałam tę prędkość. Kierowałam się wprost na to zdumiewające światło. Potem znalazłam się w pięknym ogrodzie, gdzie wszystko połyskiwało niewiarygodnym blaskiem. Zauważyłam, że sama też zaczynam nim świecić. Potem zbliżyli się do mnie jacyś ludzie - sami znajomi! Była wśród nich babcia i wujek Bill. Nawet Phil, mój młodszy brat, który zmarł jako ośmioletni chłopiec. Cieszyli się, że mnie widzą, i ja też byłam szczęśliwa z powodu tego spotkania. Mogliśmy się porozumiewać bez słów, za pomocą myśli, i to było fantastyczne. - Polem przyszło to światło - kontynuowała. - Nie wiem, co to było. Przypuszczam, że Bóg. Otaczało mnie i czułam się naprawdę dobrze, zupełnie jakby to świat ło rozumiało mnie i troszczyło się o mnie. Widziałam cale życie, mignęło mi zaledwie w kilku sekundach, a po chwili już wracałam. Pomyślałam, że wcale nie chcę wracać, lecz natychmiast znalazłam się w swoim ciele. Wierzcie mi, tamto doświadczenie odmieniło moje życie. Wszyscy zauważyli, że jestem inna, i przypisują tę różnicę wypadkowi samochodowemu, ale mylą się. Widzę teraz tę drugą stronę. Jestem bardziej dbała, uważna.
           Jej doświadczenie nie różni się od wielu innych, o których słyszałem lub czytałem w ciągu wielu lat. Chociaż są one stosunkowo powszechne, nikt nieuświadamiał ich sobie w pełni do czasu, gdy zainteresował się nimi pewien student University of Virginia.
          

piątek, 26 kwietnia 2013

Sytuacje bliskiej śmierci dc

  Dr Raymond A. Moody pierwszy zwrócił uwagę świata na zjawisko występujące w sytuacjach bliskiej śmierci. Gdy miał dwadzieścia lat, jego profesor opowiedział mu ciekawą historię o George'u Ritchie'em, znajomym psychiatrze, który zmarł na obustronne zapalenie płuc, po czym jakimś cudem wrócił do życia. George Ritchie był wtedy szeregowym w armii i w 1943 roku w szpitalu wojskowym w Abilene w Texasie u-znano go za zmarłego. Gdy stwierdzono, że nie żyje, i przykryto ciało prześcieradłem, sanitariuszowi wydało się, że Ritchie poruszył ręką. Lekarz przyjrzał się ciału jeszcze raz i znów uznał Ritchie'ego za zmarłego, jednak na prośbę sanitariusza zaaplikował mu adrenalinę. Ku zdumieniu wszystkich obecnych młody szeregowiec ożył, a po wojnie zrobił błyskotliwą karierę medyczną. Na doktorze Moodym największe wrażenie wywarła ta część opowiadania, w której George Ritchie wyznał, że gdy był klinicznie nieżywy, doznał uczucia przechodzenia przez tunel i widział Świetliste Postacie.
           Doktor Moody zainteresował się tą historią, a przypomniał ją sobie po wielu latach, gdy jego student opisał mu niemal identyczną sytuację, kiedy to omal nie zginął w wypadku samochodowym.
           Później doktor Moody opowiedział o tym swoim studentom, a ci po kolei dzielili się podobnymi zdarzeniami z życia swoich przyjaciół i krewnych. Wiele lat później mógł stwierdzić: “W każdej grupie złożonej z trzydziestu osób można spotkać kogoś, kto sam tego doświadczył albo zna kogoś, kto to przeżył".
           Doktor Moody kontynuował badania i w końcu napisał światowy bestseller Życie po życiu oraz inne książki na ten temat.
      Ale tego typu doświadczenia znane byty na długo przedtem, zanim Moody zainteresował się tym zagadnieniem. Jednym z najgłośniejszych był przypadek doktora A. S. Wiltse'a ze Skiddy w Kansas, którego latem 1889 roku uznano za zmarłego na dur brzuszny. Rozdzwoniły się już kościelne dzwony, aby obwieścić jego zgon, lecz Wiltse nie umarł. Magazyn medyczny “St. Louis Medical and Surgical Joumal" zamieścił relacje Wiltse'a
:           ... Odkryłem, że wciąż jeszcze jestem w swoim ciele, chociaż ciało i ja nie jesteśmy już tym samym. Zdumiony, ale i rozbawiony po raz pierwszy przyjrzałem się sobie... wkładając w to całe zainteresowanie medyka. Obserwowałem proces oddzielania się duszy od ciała".
           W tym samym artykule Wiltse opisał swoje doświadczenie bliskiej śmierci. Opuścił ciało i wtedy zobaczył mężczyznę stojącego przy drzwiach sali szpitalnej. Kiedy Wiltse podszedł bliżej, “ręka tego człowieka prze szła przeze mnie bez najmniejszego oporu. Spojrzałem mu pospiesznie w twarz, chcąc sprawdzić, czy uświadomił sobie ten kontakt, ale nie zrobił żadnego znaku, stał patrząc na łóżko, które przed chwilą opuściłem. Spojrzałem w ślad za jego wzrokiem i ujrzałem swoje nieżywe ciało... Zaskoczyła mnie bladość twarzy. Wiem, że usiłowałem zwrócić na siebie uwagę ludzi po to, żeby ich pocieszyć l zapewnić, że są nieśmiertelni. Kręciłem się wśród nich... ale nie zważali na mnie. Nagle uznałem tę sytuację za zabawną i zacząłem się śmiać. Tak mi dobrze, pomyślałem, a przecież zaledwie kilka minut temu byłem chory i załamany. Potem przyszła zmiana, nazywana śmiercią, której zawsze tak się batem. To minęło i oto stoję tu, żywy i myślący człowiek, myślący tak trzeźwo jak zawsze, i czuję się wspaniale. Już nigdy nie będę chory. Śmierci nie ma..."
           Niemal każda z osób, które przeżyty coś takiego, przestaje bać się śmierci, ponieważ uświadamia sobie, że zgon wcale nie jest końcem. Kolejnym ciekawym aspektem tego doświadczenia jest to, że wszyscy ci, którzy je przeżyli, stają się lepsi, życzliwsi.
      Słynny psychiatra Carl Jung w 1944 roku złamał nogę i w chwilę później miał zawał, który omal go nie zabił. Pielęgniarka powiedziała mu później, że jego ciało otaczała wtedy “jasna poświata", którą widywała już wcześniej u wielu pacjentów tuż przed śmiercią.
           Na szczęście Carl Jung nie umarł. Znalazł się na zewnątrz, w kosmosie i spoglądał w dół na Ziemię, "skąpaną we wspaniałym, błękitnym świetle". Widział głębię mórz i kształty różnych kontynentów. Pod stopami miał Cejlon, a na wprost - Indie. Oczywiście nie mógł widzieć całej Ziemi, ale “wyraźnie rozpoznawał jej globalny kształt, którego kontury połyskiwały srebrzystym blaskiem, przedzierającym się przez wspaniałe błękitne światło".
      Gdy Jung napatrzył się na Ziemię, odwrócił się l ujrzał ogromną kamienną bryłę, niczym meteoryt unoszący się w przestrzeni. Z przodu wykuty był W niej przedsionek, a obok wejścia jakiś Hindus siedział w pozycji lotosu. Wchodząc na tę skałę, Jung poczuł ogromny spokój, pokorę i zadowolenie. “Miałem wszystko, czym byłem, a to było wszystko".
           Jung miał właśnie przejść do rozświetlonego pomieszczenia, gdyż czuł, że tam usłyszy odpowiedź na wszystkie pytania o sens życia Nagle pojawił się dr H., ten sam lekarz, który go leczył w szpitalu, ale teraz “obramowany złotym łańcuchem lub złotym wieńcem laurowym". Dr H. powiedział mu, że musi wrócić, bo nie ma jeszcze prawa opuszczać Ziemi. Jung był “niezmiernie rozczarowany" i niechętnie powrócił do świata żywych.
           Carl Jung najwyraźniej był w sytuacji bliskiej śmierci, ale pod wieloma względami przypominała ona bar dziej podróż astralną niż zwykłe doświadczenie “tunelu światła". Wskazuje to, że sytuacje bliskiej śmierci mogą przybierać różnorodne formy. Carl Jung przeżył jeszcze inne wizje, zanim odzyskał zdrowie. Napisał:
           “Niemożliwością jest przekazanie piękna i intensywności uczuć związanych z tymi wizjami. Nigdy przedtem nie przeżyłem czegoś tak wspaniałego... nigdy bym nie przypuszczał, że w ogóle coś takiego może się zdarzyć. To nie był wymysł wyobraźni. Wizje i doznania były w pełni prawdziwe; nie było w nich żadnych subiektywnych odczuć; wszystkie cechował absolutny obiektywizm". Pokrywa się to z opinią większości ludzi na temat doświadczeń bliskiej śmierci. Całe przeżycie wydaje się całkowicie realne. Nie ma w nim nic wydumanego. Wiele osób odrzuca takie doświadczenia, traktując je jak halucynacje. Ale przeżycia, o których tu wspomnieliśmy, są udziałem ludzi ze wszystkich krajów świata. Mają je nawet małe dzieci. Książka Melvina Morse'a Closer to the Light opisuje wyniki badań małych dzieci, które opuszczały ciało fizyczne w sytuacjach bliskiej śmierci. 
           Kim Clark, znana w całym kraju ze swych badań nad śmiercią kliniczną, otrzymała wyraźny dowód na potwierdzenie mimowolnego opuszczania ciała, gdy jako młody psycholog pracowała w Harborvlew Hospital w Seattle.
           Któregoś dnia udzielała konsultacji chorej na serce pacjentce, wskazując Jej, jak ma sobie radzić po wyjściu ze szpitala. Ale kobieta nie wydawała się zainteresowana. Zależało jej tylko na tym, żeby opowiedzieć Kim, jak opuściła ciało l unosiła się nad nim w czasie, kiedy lekarze rozpaczliwie próbowali przywrócić pracę jej serca.
           Zauważyła, że Kim raczej sceptycznie podchodzi do jej zwierzeń, a więc na dowód, że mówi prawdę, stwierdziła, iż na parapecie szpitalnego okna zostawiła but. Kim otworzyła okno, ale nic nie dostrzegła. Kobieta upierała się jednak, więc Kim wychyliła się, ale nadal nie widziała buta. “Jest za rogiem" - podpowiedziała pacjentka.
           Okno mieściło się na piątym piętrze budynku szpitalnego, lecz Kim dzielnie wyszła na wystający gzyms l rzeczywiście znalazła but dokładnie tam, gdzie miał się znajdować według relacji pacjentki. Zdarzenie to nakłoniło Kim Clark do rozpoczęcia badań nad sytuacjami bliskimi śmierci.
           Doktor Melvin Morse ostatecznie dowiódł, że takie przeżycia są udziałem wyłącznie tych osób, które znalazły się na krawędzi życia i śmierci, i wcale nie wynikają z braku snu, narkotyków ani podświadomych lęków. Morse wraz z zespołem współpracowników po równał doświadczenia ludzi, którzy omal nie umarli, z doświadczeniami tych, którzy poważnie zachorowali, i przekonał się, że tylko osoby będące o krok od śmierci miały takie przeżycia. Wyniki badań Morse'a opublikowano w czasopiśmie medycznym “American Journal of Diseases of Children" w listopadzie 1986 roku.
           Ponadto Morse określił, w którym miejscu w mózgu zachodzą doświadczenia związane ze śmiercią kliniczną, i wysunął przypuszczenie, że właśnie tam znajduje się dusza.
           Ciekawe, że bardzo niewielu spośród tych, którzy przed śmiercią mimowolnie opuszczają ciało, widzi swojego astralnego sobowtóra. Zwykle postrzegają siebie jako przebłysk świadomości. Keith Harary, który w latach siedemdziesiątych został gruntownie przebadany przez parapsychologów, potrafił podróżować astralnie jako “>zjawa<, kłębek lub snop światła albo jedynie jako zawieszony w przestrzeni punkt świadomości".
           Istnieją różne sposoby podróżowania astralnego i wszystkie są jednakowo interesujące

czwartek, 25 kwietnia 2013

Mimowolna podróż astralna


           W historii odnotowano wiele przykładów osób, które podróżowały astralnie, nie zdając sobie z tego sprawy. Niektórzy podróżują w ten sposób bez wyraźnego powodu. Pan P. J. Hitchcock w książce Psychic Bedside Book opisał przypadek swojego syna, który pewnej nocy obudził się i wstał, po czym, idąc korytarzem, “uświadomił sobie, że coś jest nie w porządku". Obejrzał się za siebie l dostrzegł cienką smugę światła prowadzącą od niego do sypialni. Zaniepokojony wrócił do sypialni i ze zdumieniem zobaczył siebie głęboko śpiącego. Nie pamiętał, w jaki sposób powrócił do swojego ciała fizycznego. Jest to przykład przebywania poza ciałem podczas snu, czego doświadczamy wszyscy. Niezwykłość tej sytuacji polega na tym, że syn Hitchcocka obudził się podczas podróży astralnej i przestraszył się.
           Pani Nellie Schlansker ze Scotia w stanie Nowy Jork miała doświadczenie spontanicznego przebywania poza ciałem, całkowicie na jawie. Pewnego dnia, siedząc z grupką osób, “poczuła, że żywa część niej samej" opuszcza ciało. Chciała krzyczeć, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Jej “druga jaźń" zatrzymała się w odległości około dwóch i pół metra, mogła ją więc obserwować, dopóki nie powróciła do ciała.
      Na szczęście takie przygody zdarzają się rzadko. Większość przypadków mimowolnej podróży astralnej poprzedza ogromny stres emocjonalny albo skrajne przemęczenie. Niektórzy opowiadali, że bezwiednie opuszczali ciało w chwili szczytowania, a na Wschodzie istnieją nawet techniki wykorzystujące orgazm do celowego wywoływania podróży astralnej.
           Większość mimowolnych podróży astralnych odbywa się w snach lub w sytuacjach bliskiej śmierci.