piątek, 18 stycznia 2013

HIPNOZA. Drzwi do umysłu?

Autorem artykułu jest Markov Kamilo

Co sprawia, że kilka prostych słów wypowiedzianych przez hipnotyzera, może wywołać tak duże zmiany w zachowaniu, odczuwaniu i myśleniu? Jedno jest pewne: zjawisko hipnozy istnieje. Wiele wiadomo na temat jej przebiegu, ale za to bardzo niewiele, dlaczego w ogóle ma miejsce?
Wystarczy jeden hipnotyczny trans, aby nas przekonać, że to, co wiemy o nas samych, jest tylko wierzchołkiem góry lodowej.
Ewelina Karpacz
Nie ma żadnego znaczenia, czy się w hipnozę wierzy, czy nie – w hipnotyczny trans można wprowadzić każdego. Niektórzy już za pierwszym razem zapadają w głęboki trans, inni potrzebują treningu, ale tę zdolność mają wszyscy. Nie ma osób całkiem odpornych na hipnozę. Osoby jej poddane często zaprzeczają, że zostają zahipnotyzowane, bo pamiętają wszystko, co działo się podczas seansu. Ale zapytane o czas jego trwania – nie potrafią odpowiedzieć.
Hipnoza w praktyce
Możliwość wprowadzenia ludzi w trans, podczas którego nie odczuwają oni bólu i innych dolegliwości, została praktycznie wykorzystana w gabinetach lekarskich. Czy może być coś lepszego od hipnozy w przypadku mocno wystraszonego pacjenta z bolącym zębem, który panicznie boi się usiąść na fotelu dentystycznym? Środki przeciwbólowe nie są potrzebne i nie ma żadnych skutków ubocznych. Hipnoza bywa nawet stosowana podczas zabiegów chirurgicznych(pierwszy taki zabieg przeprowadzono w Paryżu w 1778 roku), ale nie wielu lekarzy akceptuje tę metodę znieczulania pacjentów.
Hypnos – bóg snu
Nazwa tego zjawiska powstała dopiero w XIX wieku i pochodzi od imienia greckiego boga snów – Hypnosa. Hipnoza nie jest podobna do zwykłego snu, ponieważ fale mózgowe są różne w każdym z tych stanów. Jeśli to nie sen, to w takim razie co? Zmieniony stan świadomości. Zahipnotyzowany odstawia na bok swój zmysł krytyczny, przestaje samodzielnie oceniać sytuację i ufa osobie prowadzącej. Obniża się aktywność jego kory mózgowej, z wyjątkiem tych obszarów, w których znajdują odbicie sugestie hipnotyzera. To absolutne zaufanie i absolutna koncentracja, specyficzna reakcja między hipnotyzerem a pacjentem. Hipnotyzer może nakłonić pacjenta do wykonania różnych czynności. Osoba hipnotyzowana często czuje głębokie odprężenie, jej oddech jest głęboki, nie odczuwa lęku, traci zahamowania. W stanie hipnozy nikt się nie przejmuje, co inni sobie o nim pomyślą. To trochę jak bardzo głębokie zaczytanie lub zapatrzenie.
Zwariowane zmysły
Przywykliśmy ufać naszym zmysłom, atu nagle okazuje się oszukać. W wyniku sugestii można odbierać bodźce, których tak naprawdę nie ma. Albo ignorować te bardzo wyraźne. Można sprawić, że hipnotyzowany będzie szczękał zębami w dusznym pokoju, siedząc tuż przy kaloryferze, albo czuł gorąco zimą, przy otwartych na oścież oknach.
Pamięć płata figle
Myśl o tym, że na czyjeś życzenie moglibyśmy zapomnieć niektóre zdarzenia z naszego życia, budzi niepokój, ale i niedowierzanie. Albo cos pamiętam, albo nie, ale jak ktoś z zewnątrz mógłby na to wpłynąć?
Psychologowie z wielkim zainteresowaniem badają wszelkie zapominalskie umysły, bo daje to szanse na lepsze zrozumienie pamięci i tego, co dzieje się w naszych głowach, gdy coś w niej pozostaje albo ulatuje.
Przeprowadzono kiedyś doświadczenie, w którym zahipnotyzowanym osobom zasugerowano, że jakaś cyfra, na przykład 3, zniknie z ich pamięci. Osoby takie przestają jej używać. Licznie w ich wykonaniu wygląda mniej więcej tak: 1, 2, 4, 5… 42, 44,45… Kiedy liczą palce u jednej dłoni, ze zdziwieniem stwierdzają, że jest ich 6(1, 2, 4, 5, 6), a kiedy wykonują proste obliczenia, to na przykład 6+6 równa się 12, ale 6+7 to również 12. Badane osoby czują, że coś jest nie w porządku, jakby wiedziały, że coś utraciły, ale nie potrafią nazwać straty po imieniu. Wykształcenie nie ma żadnego znaczenia, ta sugestia działa tak samo na matematyków, jak i na osoby wzdrygające się z obrzydzenia na samą myśl o rachunkach.
Niektóre osoby są zdolne w stanie hipnotycznym przeżywać ponownie zdarzenia ze swego życia. Nie jest jednak zwykłe wspominanie. Osoba taka przenosi się w czasie, a przeszłość staje się teraźniejszością. Badany zapytany o swoje wrażenia odpowiada w czasie teraźniejszym i wszystko odczuwa tak, jakby działo się w danej chwili. Sposób mówienia , gesty, maniery, a nawet charakter pisma(jeśli już umie pisać), dostosowują się do momentu, w który się przeniósł.
Naukowcy uważają, że jest to dowód na istnienie „,magazynu wiadomości i wspomnień” w naszym mózgu. W normalnym stanie nie potrafimy do nich dotrzeć, a hipnoza daję taką możliwość. Jest jakby kluczem otwierającym archiwa naszej pamięci. Mózg pamięta wszystko, co kiedykolwiek do niego dotarło, ale większości nie da się tak po prostu przywołać.
Nie jest to idealny pomysł na grzebanie w pamięci. Osoba, która czegoś nie pamięta, może po prostu zmyślać. Prawda i fikcja SA dla niej jednakowo realne, a przejście od jednej do drugiej w stanie hipnozy może być bardzo płynne.
Psychika składa się ze świadomości i podświadomości. Nigdy nie pamiętamy świadomie wszystkiego czego na przykład uczono nas w szkole kilka lat temu. Podświadomość jednak przechowuje prawie wszystko. Jest tam coś w rodzaju składu rzeczy zapomnianych. Dzięki hipnozie możemy się do tego składziku dostać.
Zniewolony umysł
Sugestia posthipnotyczna znana jest z filmów i powieści. Oznacza zasugerowanie w czasie hipnozy wykonanie jakiejś czynności po wyjściu z transu. Można też zasugerować, aby osoba zapomniała o źródle sugestii i czuła tylko przymus wykonania czynności, nie pamiętając przyczyny. Można w ten sposób zmusić kogoś do zrobienia czegoś, czego normalnie nigdy by nie zrobił. Metoda ta jest bardzo pomocna na przykład przy zwalczaniu nałogów – kiedy bardzo chcemy coś w swoim zachowaniu zmienić, ale jakiś wewnętrzny opór nam to uniemożliwia. Wykorzystuje się ją na przykład do wywołania wstrętu do papierosów i alkoholu. Ale rzucanie palenia przy pomocy hipnozy nie uda się, jeśli pacjent tak naprawdę nie chce zerwać z nałogiem! Hipnoza może tylko ułatwić realizację pragnienia, ale nie może do niczego zmusić. Wystarczy podświadoma zgoda!
Podświadome pragnienia często przechodzą nasze pojęcie, normalnie nie śmiemy o nich myśleć, a tu nagle po hipnozie zaczynamy je realizować…
Są duże indywidualne różnice w podatności na hipnozę. Ocenia się je podczas pierwszych prób zahipnotyzowania. Od czego to zależy – nie wiadomo. Naukowcy twierdzą, że nie zależy to od osobowości ani wykształcenia. Hipnotyzerzy zaś twierdzą, że osoby ciekawe, śmiałe o bujnej wyobraźni są bardziej podatne niż takie, które ciągle rywalizują, są opanowane i bojaźliwe. Ponadto jest to również kwestia ćwiczeń. Jeśli ktoś poddaje się hipnozie regularnie, za każdym razem zwiększa swoją podatność. Podatność na hipnozę może być też zapisana w genach, ponieważ bliźnięta jednojajowe mają taką samą wrażliwość.
Hipnoza to tylko technika, ale umożliwia poznanie własnej osoby, zrozumienie myśli i reakcji w różnych sytuacjach, ponieważ pozwala zajrzeć w najgłębiej ukryte sfery naszej psychiki.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 17 stycznia 2013

Opatentować ogień

Opatentować ogień


Autorem artykułu jest Krzysztof Piotr Kina


Czy patentowanie czegoś, co zostało przez niego odkryte ma sens? Czy jest to normalne, że ktoś wpadł na pomysł na który równolegle mogli wpaść ludzie na różnych końcach świata, ale ten jeden mieszkał w USA i go opatentował i każe za niego płacić....
Gdyby Prometeusz żył w obecnych czasach i nie daj Boże pracował dla Apple na pewno ogień by został opatentowany ;) i tutaj bym się na pewno zgodził z karą jaką mu za to wymierzono ;). Śledzę poczynania koncernów bijących się o rynek różnych elektronicznych gadżetów i jestem lekko zdzwiony… Wszystko jest patentowane i na wszystkim chcą zarobić a przecież… Korzystamy wszyscy z jednego źródła, jednego oceanu myśli, do którego ktoś miał zaszczyt i łaskę – nie zawaham się użyć tego słowa, się dostroić na tyle by ściągnąć z niego jakieś rozwiązanie, KTÓRE JUŻ TAM JEST, bo przecież Prometeusz NIE WYMYŚLIŁ OGNIA, On go tylko dla nas przyniósł, ukradł z Nieba i dokładnie tak samo się dzieje z tymi wszystkimi pomysłami i ideami, które są odkrywane na świecie… nikt ich kurna nie tworzy, tylko odkrywa, przynosi do naszej rzeczywistości coś, co od dawien dawna istnieje… dobrze że na przykład Kolumb nie opatentował Ameryki… ;) jakaś paranoja!

Wszyscy mamy (no prawie, bo są mądrzy ludzie i wcale ja się do nich nie zaliczam, choć bym chciał ;)) takiego tęgiego szmergla, zaćmę umysłową polegającą na tym, że myślimy, że to nasze Ego, ŚAMO wpadło na jakiś pomysł, samo coś odkryło, samo zbudowało, samo dało radę, samo się wspięło, nauczyło, zrobiło… BZDURA! „To bujda, skandal, granda!” ;) to jedna z wielkich mai naszego obecnego czasu i za razem wielka ignorancja i manipulacja naszą cywilizacją. Każde nasze dokonanie, każde odkrycie, każdy wyczyn… ba… każdą myśl i słowo TO EFEKT PRACY, DYNAMIK, WIELU SIŁ I UKŁADÓW ENERGETYCZNYCH i mówienie sobie „ale jestem super” jest po prostu zabawne! To tak jak  Franek Dolas, który myślał, że jednym strzałem rozpętał II Wojnę Światową ;) MY JESTEŚMY JEDNO ZE ŚWIATEM, światem, który jest przede wszystkim duchowy, energetyczny, którego materialna, widoczna naszym ówczesnym, śpiącym i nieświadomym okiem rzeczywistość jest po prostu tylko czubeczkiem góry lodowej… a my myślimy, że ta widoczna część góry to wszystko…

Piszę ten artykuł.. ale kto to pisze? Co to pisze? JJ Kim ja teraz jestem? Mam dobry humor, jestem podpięty pod dobre fale energii, dobre zakresy, wibracje. Można by to porównać do radia, złapałem dobre fale i gram – spisuję to co moja antena, czyli mój umysł, serce i cała wielowymiarowa i wielowcieleniowa energetyka jest w stanie wyłapać z tego Wszechpoteżnego i nieograniczonego Oceanu Istnienia. I co? Mam powiedzieć, że ja to wymyśliłem??? Kurna! Przecież nie mam nawet wpływu na to, jakie myśli do mnie teraz przyjdą! Ok., mogę wziąć i się ukierunkować, nastroić swoje radio na jakąś częstotliwość i szukać jakiejś dobrej stacji… ALE TO NIE JA NADAJĘ TE FALE, które się tylko wyświetlają na ekranie mojego umysłu, komputera a teraz, dzięki technice i Twojego komputera i umysłu… orej! Jest wspaniale, jest pięknie! Jest cudownie! I nie mogę tego przecież kurna opatentować!!!

To tak jakbym chciał opatentować kawałek morza, powietrza J toż to jakaś bzdura. Ok, należy dbać o tych, którzy przynoszą takie fale. Są się w stanie dostroić do jakiś częstotliwości, które są dobre, które nam się podobają, z którymi rezonujemy, które sprawiają, że nasze wibracje się podnoszą i też jesteśmy w stanie sięgnąć wyżej i ściągnąć coś równie czystego albo i czystszego i sprawić, że kolejne osoba rozbłyśnie i kurna to jest właśnie życie i tego się nie da patentować na litość boską!! :)

Przewiduję, (hihi bawię się we wróżkę;)) szybki, albo niedaleki upadek tego typu bzdurnych zachowań jak patentowanie czegokolwiek. Jak mówię, warto dbać o ludzi, którzy są w stanie dostroić się do dobrych częstotliwości, wynalazków, wymiarów i przynieść WSZYSTKIM coś dobrego, należy dbać o takich ludzi (że tak sobie grunt przygotuję…;):):)) ale nie można z tego robić coś na wyłączność! To, że ktoś zamyka jakiś pomysł w jakieś durne prawa po to by czerpać z tego zyski jest zbrodnią przeciw ludzkości i obróci się to przeciwko tej osobie przede wszystkim ale też i przeciwko cywilizacji, która tego typu zachowania promuje i toleruje. Zwłaszcza teraz, w tych czasach już będzie coraz mniej miejsca na tego typu dualistyczne zachowania. Albo robimy cos dla ogółu, konkurujemy tylko dla zabawy OGÓLNEJ albo znikamy stąd…. Wydaje mi się, że owszem, będą patenty ale tylko po to aby były swego rodzaju drogowskazami i pomocami dla innych, aby mogli na ich podstawie zbudować coś lepszego, większego, lepiej działającego. Będą patenty nie chroniące tylko promujące, pomagające zrozumieć danę ideę i ją lepiej wykorzystać. To będzie jak licencja na to by coś robić. Nie będzie wymagała wniesienia opłaty, natomiast korzystający, nawet dla własnego dobra, dla tego by być zdrowym i normalnym wyrówna w jakiś sposób poziom energii w procesie brania i dawania i po prostu zapłaci wynalazcy, z czystej sympatii i wdzięczności… świat będzie dobrowolny a nie wymuszony. Będziemy to odczuwać jako coś naturalnego, jak oddychanie. Biorę, daję coś w zamian lub przekazuję tę energię w innej formie…

Kończy mi się przekaz… ;) chyba zaczynam tracić ten zakres do którego byłem dostrojony ale ok., to normalne i tak się bardzo cieszę, że coś takiego przeze mnie przepłynęło. Jestem na właściwej drodze, przynajmniej tak to czuję. Jak uda się coś napisać, coś co popłynęło z serca a ono jest dostrojone do jakiś dobrych, inspirujących wibracji to super, to cieszy mnie to bardzo. Wierzę, że będzie przestrzeń na kolejne teksty, może na filmy, webinary, spotkania… w końcu zaczynamy się dostrajać do naszych prawdziwych możliwości, talentów, potencjałów… zaczynamy ogarniać nasze kosmiczne korzenie… Ziemia staje się po prostu jedną z planet na których się mieszka, doświadcza, życie zaczyna się otwierać na większe wglądy… i o to chodzi… czas niewolnictwa, strachu i jego pochodnych już mija… teraz zaczyna się czas wolności, miłości i świętości życia… ale nie religijnej świętości… religii to my w to nie mieszajmy, bo… - temat na inne rozważania, to będzie nasza naturalna świętość i duchowa technologia… oj! Z jednej strony doczekać się nie mogę a z drugiej… każdą chwilę smakuję jak kęs cudnej potrawy wiedząc, że już niedługo, po dość długim…. Bardzo długim jedzeniu dość pośledniej żywności teraz dobierzemy się do prawdziwej uczty… każdy kęs teraz jest już ucztą.. i to co raz większą. :)



Ps. a tak poważniej... to szykują jakieś "jednolite patenty", które będą obowiązywać wszędzie. Kolega w USA wymyśli zaokrąglony róg i każdy będzie musiał za to płacić.... było śmiesznie ale teraz może być już niebezpiecznie...

---
   

Drogowskaz - do świadomego Życia...
Oridea.net - Inspiracje


Artykuł pochodzi z serwisu
www.Artelis.pl

środa, 16 stycznia 2013

Jak bijesz swoim sercem?

Autorem artykułu jest Marcel1981

Zwykliśmy pojmować siebie jako tych, którzy mają wszystko pod kontrolą. Chcemy wierzyć, że jesteśmy sternikiem, statkiem i żeglarzem. Mówimy sobie: wiem gdzie uderzyć, aby odezwały się nożyce, wiem jak pociągać za sznurki, jak rozdawać karty.

Czy tak jest w rzeczywistości?
Alan Watts w wykładzie pod tytułem „Nie co być powinno, lecz co jest!” zadaje pytania:
„Jak bijesz swoim sercem? Jak rośniesz swoje włosy?”
Zwykliśmy tak wybiórczo analizować swoje zachowanie, że nie zauważamy faktu, iż nie mamy wpływu na większość zdarzeń, które dotyczą naszego ciała.
Jak sprawiasz to, że widzisz?
Możesz powiedzieć: To proste! Otwieram oczy i widzę. Gdy nie chcę widzieć, to zamykam oczy i nie widzę.
No, tak, ale jak widzisz? Jak to robisz, że widzisz? Jak organizujesz proces widzenia? Jak sprawiasz to, że widzenie się odbywa? Jak czynisz, jak robisz widzenie?
Nie czynisz, nie robisz. Po prostu jesteś świadkiem tego, co się odbywa przed twoimi oczami. Jesteś obserwatorem. Otwierasz oczy, a przed nimi świat się dzieje. Zamykasz oczy, widzisz ciemność twoich powiek. Nie jesteś w stanie wyłączyć widzenia.
No dobrze, to taki specyficzny przykład. A co ze słyszeniem?
Umówmy się tak. Ja teraz coś powiem. A Ty tego nie usłyszysz:
Ok? To zaczynam: „Liście nie są zielone”.
Udało się?
Czy możesz powiedzieć sobie: nie będę tego słyszał? Nie! Uszu nawet nie możesz zamknąć. Słyszysz i koniec. A raczej doświadczasz słyszenia. Doświadczasz dźwięków, które są.
A jak jest z zasypianiem? Robisz to codziennie. To powiedz mi, jak zasypiasz? Jak robisz tę najprostszą czynność, którą znasz od urodzenia? Jak to „ROBISZ”?
A no, NIE ROBISZ! To się WYDARZA. Jesteś w pewnym sensie podmiotem zasypiającym.
Tych pytań jest więcej:
Jak śnisz?
Jak rośniesz swoją skórę?
Jak organizujesz pracę swojego żołądka?
Jak robisz to, że rosną ci paznokcie?
A teraz coś bardziej skomplikowanego:
Jak chodzisz? Jak robisz to, że chodzisz?
Proponuję, abyś wstał/a i pochodził/a trochę po pokoju i poprzyglądał/a się, jak podnosisz najpierw jedną nogę, później drugą. Jak to się dzieje? Jak wydajesz polecenia swoim nogom, gdy postanawiasz nagle wstać od komputera i zrobić sobie kawę? To bardzo ciekawe doświadczenie.
Pozostaje jeszcze jeden bastion. Możesz powiedzieć: Ok, zgadzam się, ale zawsze mogę podjąć samodzielną decyzję. Mogę otworzyć lub zamknąć oczy. Mogę zdecydować, że dzisiaj nie pójdę do pracy. Mogę zdecydować o tym, że będę taki, lub taki.
Ok. Zróbmy eksperyment.
Usiądź wygodnie, zamknij oczy i pomyśl o pięknej, ponętnej kobiecie lub przystojnym, uwodzicielskim mężczyźnie. Przyjrzyj się mu dokładnie. Postaraj się go dobrze wizualizować i zapamiętać.
Zrobione?
Pomyślane?
Zwizualizowane?
A teraz odpowiedz sobie na pytanie? Kto sprawił, że w Twojej głowie pojawił się Ten mężczyzna/Ta kobieta? Jak dokonałeś wyboru/selekcji? Jak zorganizowałeś casting na tą kobietę/tego mężczyznę?
Dlaczego Twoim oczom ukazała się właśnie Ta osoba?
Odpowiedź jest jedna: Nie wiem! Zamknąłem/am oczy i ukazał się on/ona. Jak w teatrze!
Oczywiście możesz zmienić kolor włosów, lub to czy tamto, ale nie zmienia to faktu, że ta konkretna osoba pojawiła się tylko Tobie i nie wiesz dlaczego.
Chcesz temu zaprzeczyć. Powiedzieć: ja się nie zgadzam… Ale, skąd ta myśl? Skąd w Twojej głowie pojawia się myśl sprzeciwu?
JAK WYMYŚLIŁEŚ/AŚ TĄ MYŚL?
--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl