wtorek, 9 sierpnia 2011

Cudowne Istoty - Ludzie-Bogowie

Autorem artykułu jest Greg Ka



Jeśli boisz się śmierci – przeczytaj …
Jeśli boisz się sądu ostatecznego – przeczytaj …
Jeśli boisz się piekła – przeczytaj …
Jeśli boisz się decydować o swoim życiu – przeczytaj …

Zwracam się dziś do Ciebie. – Tak, tak! Do Ciebie Siostro-Bracie!
Do Ciebie Cudowna Istoto!
Do Ciebie Człowieku-Boże!
Do Ciebie Córko-Synu Jedynego Boga!

Do Ciebie Siostro-Bracie Jezusa Chrystusa, Buddy, Ramy (Ramthy) i licznych innych Mistrzów, którzy odkryli i poznali swoją boskość!

Ty też jesteś tak wspaniała/y jak Ci, których wymieniłem. Też jesteś ukochanym Bożym Dzieckiem! Też jesteś najpiękniejszym przejawem i dziełem Boga na Ziemi. Jesteś Jego odbiciem i ucieleśnieniem! Jesteś tak samo najlepszy jak wszyscy inni, którym czasem zazdrościsz (poniechaj tego), i jesteś, tak jak oni, odmienny i niepowtarzalny!

Gdyby Bogu mogło zabraknąć inwencji to pewnie potrafiłbyś znaleźć dwa identyczne drzewa lub ptaki. Gdyby Bóg nie miał nieskończonej ilości twarzy, a jednocześnie jednego oblicza, którym jest nieskończenie bujne, bogate i twórcze życie, to może istniałyby dwa identyczne źdźbła trawy, liście lub kwiaty.

A jednak, nie istnieją!

Ty i Twoje/Twoi Siostry-Bracia stworzyliście gwiazdy i planety. Wy napełniliście materialny wszechświat życiem jakie znamy i tym, które jeszcze odkryjemy. Jesteś równoprawnym, niezawisłym Bogiem, połączonym niewidzialną nicią z Bogiem Matką-Ojcem i wszystkim Siostrami-Braćmi, Bożymi Dziećmi. Jesteś Bogiem podróżującym teraz po Ziemi, w wehikule zwanym ciałem, po to, aby poznać siebie i inne Boże dzieła, a przez to poznać Boga Matkę-Ojca. Ty i tylko Ty masz wpływ na Twoje życie i tylko Ty jesteś za nie odpowiedzialny!

Masz jednak wolną wolę i nieskończoną moc sprawczą. Jeśli uwierzysz, że Twoje życie zależy od układu gwiazd – tak się stanie. Jeśli uwierzysz, że szkodzą Ci ciemne moce – poczujesz ich zgubne działanie, które sam stworzysz. Jeśli uwierzysz, że inni mogą więcej wiedzieć o Tobie niż Ty sam – tak się stanie. Jeśli uznasz, że nie potrafisz dokonać wyboru – tak się stanie, i za Ciebie zaczną decydować inni – Ci, którzy uwierzyli, że wiedzą więcej od pozostałych (księża, wróżki, szamani, trenerzy, szefowie, rodzice, prorocy, koledzy, … - sam ich nazwij, ale wiedz, że to są tylko Twoje/Twoi Siostry-Bracia, którzy rzadko kierują się prawdziwą wiedzą i prawdą – częściej zaś własną ułomną wiarą i przekonaniami).

Twoje życie, życie Boga, który mieszka w Twoim ciele i żyje teraz, jako Człowiek-Bóg, którego ludzie czasem nazywają Duszą, nigdy się nie skończy! Jesteś nieśmiertelny, jak Twój/Twoja Ojciec-Matka, bo jesteś stworzony na Jego-Jej obraz i podobieństwo. Jeśli jednak z przekonaniem uznasz, że nie ma życia po śmierci ciała, to Twoja dusza zapadnie na długi, długi czas w stan letargu, podobnego do śmierci i będzie w nim pozostawać tak długo, aż dotrze do Ciebie, że nadal żyjesz, i że możesz szukać drogi do Źródła, ponownie wracając na Ziemię lub szukać jej w inny sposób.

Jeśli chcesz wierzyć, że jakieś karty mówią prawdę o Twoim przyszłym życiu – masz takie prawo i tak właśnie się stanie. Jeśli jednak nie chcesz już dłużej czuć się bezwolny, spróbuj doświadczyć własnej mocy i poznaj ją. Wiedza o tym jak szukać, jest już dostępna i bardziej powszechna niż Ci się wydaje.

Szukaj więc jedynej obiektywnej wiedzy – doświadczenia Boga, poprzez doświadczenie i poznanie samego siebie. Nie ma innej drogi. Możesz, co najwyżej, prosić Mistrzów, którzy działają na wyższych poziomach życia, by wsparli Cię w Twoich staraniach. Ale nie musisz tego robić. Niczego nie musisz!

Pamiętaj, że Mistrzowie nauczali w dobrej wierze, próbując opisać słowami to, co jest poza ludzkim zrozumieniem. Niektórzy ludzie, na strzępach nauk Mistrzów zbudowali przeróżne religie, aby zapanować nad swoimi Siostrami-Braćmi w Bogu. Na długie wieki stworzyli w ten sposób okowy dla ludzkich umysłów i skutecznie blokowali dostęp do prawdziwego Światła Mądrości. Wzmocnili nasz brak poczucia pewności siebie i oparcia w Bogu. Osłabili nasze pragnienie wiedzy, podając do strawienia papkę półprawd podszytych strachem przed karą (stosem, toporem i/lub piekłem).

Nikt nie będzie Cię osądzał i karał po śmierci ciała, chyba, że Ty sam to uczynisz już za życia. Jeśli kiedyś zrobiłeś coś, co uważasz za zło, powiedz sobie „już wiem jak to jest i nie potrzebuję ponownie tego doświadczać”. Powiedz „teraz jestem mądrzejszy – wiem jak słuchać siebie, i w którą podążyć stronę”.

Jeśli chcesz zobaczyć Boga – popatrz w lustro! To Ty! Zajrzyj głęboko w swoje oczy i powiedz „kocham Cię”. Istota, która patrzy na Ciebie z głębi Twoich mądrych oczu to Bóg we własnej osobie! Pokochaj siebie a pokochasz innych. Pokochaj i poznaj siebie a poznasz Swojego/Swoją Stwórcę-Stwórczynię.

Słuchaj głosu swojego serca, bo ten głos płynie od samego Boga – z głębi Duszy, od Ciebie! Słuchaj go i nie pozwól by ktoś decydował za Ciebie. Traktuj siebie jak wszechwiedzącego, wspaniałomyślnego, miłującego Boga a staniesz się Nim!

Traktuj też dobrze swoje ciało, bo może Ci służyć bardzo, bardzo długo – nieskończenie długo. Jeśli bowiem uznasz, ponad wszelką wątpliwość, że i ono jest nieśmiertelne – tak się stanie!

Bo jesteś przecież wszechmocny – jak to Bogowie mają w zwyczaju.

Namaste

Greg Ka

---

Blog autora

http://duchoweposzukiwania.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Nowa baśń. Cz. 2 – Życie na Ziemi i człowiek

Autorem artykułu jest Greg Ka



Bóg Ojciec-Matka (to znakomite określenie, ponieważ podkreśla fakt, że Bóg nie ma płci a jest po prostu Wszystkim), oprócz naszych Dusz, stworzył jeszcze inne duchowe byty, jak na przykład Anioły. Niektóre z nich stworzył wcześniej a inne zapewne później niż nasze Dusze.

Możliwe także, że wciąż tworzy nowe, doskonalsze, lub po prostu odmienne rodzaje bytów. My jednak zajmiemy się tym, co dla nas jest najważniejsze, a mianowicie dalszymi losami naszych Dusz, czyli owych świetlistych, niezawisłych (czyli obdarzonych całkowicie wolną wolą), nieśmiertelnych i wszechmocnych boskich bytów, o których stworzeniu napisałem w pierwszej części „Nowej baśni”.

Szczególną uwagę skupimy oczywiście na tych Duszach, które umyśliły sobie, stworzyły, a potem upodobały sobie naszą cudowną Ziemię. W tym czasie (a także wcześniej i później) inne świetliste istoty znajdowały radość w kreowaniu innych planet, które potem miały posłużyć im, jako swoiste domy-laboratoria, umożliwiające kreowanie i doskonalenie życia we wszystkich możliwych formach, także takich, których przy pomocy naszej ludzkiej świadomości zupełnie nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.

Kiedy Bóg Stwórca wykreował Dusze, zaplanował dla nich także swego rodzaju „ścieżkę edukacyjną” czy też „poznawczą”, którą teraz moglibyśmy porównać do jakiejś nadzwyczajnej gry komputerowej o nieograniczonej ilości wariantów. Owa „gra” ma jednak określoną ilość poziomów, zaś najwyższym z nich jest całkowite poznanie istoty Stwórcy i ponowne z Nim zjednoczenie. Stawiając swoje dzieci na „starcie tej gry”, Bóg wyposażył je w nieśmiertelność i miłość, tak by nie zbłądziły na dobre i by zawsze były bezpieczne. Zapewne pomyśleliście, i słusznie, że nasz Ojciec-Matka musiał chyba przy tym umniejszyć – w jakiś sposób – boską samoświadomość Dusz. W przeciwnym razie każda z nich byłaby stuprocentową repliką Stwórcy, co wykluczałoby różnorodność decyzji i bogactwo doświadczeń, którego uzyskanie było Jego głównym zamierzeniem. Nie wiem jak to uczynił, i nie jestem pewien czy ktokolwiek (oprócz Niego samego) ma na ten temat jakąkolwiek wiedzę. Jest to tym bardziej niezwykłe, że Dusze zachowały dostęp do nieograniczonej Bożej Mocy Sprawczej i do Wspólności wszystkich duchowych istot.

Jak już wspomniałem, kiedy Dusze odkryły swoja odrębność, niezawisłość i potężną moc sprawczą, zaczęły z inspiracji swojego Stwórcy kreować gwiazdy i planety, w tym Słońce i Ziemię. Następnie doskonaliły i upiększały całość tego dzieła, tak długo aż się nim zachwyciły. Słońce ogrzewało i oświetlało Ziemię, ta z kolei pięknie wirowała ukazując co chwila inne oblicze, dzięki różnorodnie ukształtowanym lądom i wspaniałym oceanom, które je otaczały. Boże dzieci były urzeczone swoim dziełem, ale odziedziczone po Matce-Ojcu zamiłowanie do kreowania życia, dopiero wtedy rozkwitło ze zwielokrotniona mocą. Z pragnień i kreatywnej myśli niezawisłych boskich istot zaczęły powstawać niezliczone gatunki sworzeń i roślin – zrazu proste i niezbyt udane, ale później coraz piękniejsze i coraz bardziej różnorodne, co do budowy, kształtów, kolorów, zapachów i niezliczonych innych cech i właściwości. Boże dzieci nigdy nie niszczyły raz dokonanych dzieł. Wszystkie formy życia, w które został tchnięty Duch Boży, nawet te niezbyt udane i zupełnie nieprzydatne, zostały obdarzone prawem do obrony swojego istnienia i do ewoluowania w kierunku coraz doskonalszych form. Wszystko bowiem, co zostało raz ożywione (roślina, żyjątko czy zwierzę) miało prawo dążyć do doskonałości, a ostatecznie zyskania świadomości Boga i – w końcu – do zjednoczenia ze Źródłem Wszystkiego.

Takie było i jest jedno z podstawowych praw … – Boże prawo (do) ewolucji.

Oczywiście, boskie istoty tworząc kolejne, coraz ciekawsze i doskonalsze formy życia, często „budowały” je w taki sposób, aby nowe zwierzę mogło odżywiać się istniejącym gatunkiem roślinności – inaczej by nie przeżyło i nie mogłoby ewoluować. Podobnie zwierzęta drapieżne zostały „zbudowane” tak, aby mogły żywić się zwierzętami roślinożernymi. To jednak nie zaprzeczało prawu przetrwania poszczególnych gatunków. Tylko gatunki całkowicie nieudane ginęły szybko na skutek zbyt słabego przystosowania do istniejącego już środowiska, lub też na skutek niewystarczającej tolerancji dla (zdolności adaptacji do) zmian nieustannie wnoszonych w to środowisko przez wciąż głodnych kreacji niezawisłych bogów.

Nie wiadomo kiedy bogowie zaczęli porównywać swoje dzieła z działami innych niezawisłych bogów, faktem jest jednak, że taki czas nadszedł. Każdy chciał stworzyć coś jeszcze piękniejszego i/lub bardziej przemyślnego niż pozostali. To spowodowało prawdziwą eksplozję różnorodności, której skutki (głównie pozytywne, ale czasem także i te nieprzyjemne) obserwujemy i odczuwamy do dnia dzisiejszego.

W końcu nadszedł ten czas, kiedy piękno materialnego świata było tak magnetyczne, że jego twórcy zapragnęli skonstruować dla siebie wehikuły, dzięki którym mogliby w pełni doświadczyć życia na naszej cudownej planecie. Zaczęli eksperymentować z budową ciał, w których mogliby zamieszkać i bezpośrednio zaangażować się fizycznie w kształtowanie środowiska Ziemi, tak jak czyniły to już stworzone przez nich zwierzęta, tyle, że lepiej – taki był zamiar.

Nie wystarczyło jednak by ciało było silne i sprawne, musiało także posiadać odpowiedni organ przystosowany do przetwarzania olbrzymich strumieni informacji płynących z tętniącego życiem otoczenia. Co więcej, Dusza podróżująca po Ziemi, powinna mieć także instrument umożliwiający skuteczną komunikację ze Wspólnością. Zadanie nie było więc łatwe. Możliwe, że boskie istoty zainspirowały duchowe byty wcielające się w organizmy na innych planetach, aby te użyczyły swojego, bardziej już zaawansowanego, kodu genetycznego by szybciej uzyskać pożądany rezultat. To jednak tylko hipoteza, chociaż całkiem prawdopodobna. Warto bowiem pamiętać, że historia inteligentnego życia i cywilizacji na innych planetach może być dłuższa od naszej nawet o miliony lat.

Pierwsze eksperymenty z ciałami, sprzed około 10 milionów lat, były zupełnie nieudane. Ciała padały ofiarą dzikich zwierząt a Dusze powracały na poziom duchowy i pracowały na udoskonaleniem kolejnych generacji swoich ziemskich wehikułów. Z poziomu duchowego doglądały rozwoju swojego przyszłego ciała w łonie matki (czy też wtedy jeszcze „samicy”) wprowadzając kolejne modyfikacje kodu genetycznego płodu, tak aby przyszłe ciało spełniało ich oczekiwania i w przyszłości dobrze służyło zamierzeniom, które dana dusza chciała zrealizować w swoim ziemskim życiu i wizji życia jaką dla siebie i swoich nadrzędnych celów umyśliła. Kiedy ciało było gotowe dusza lokowała się w nim, zwykle tuż po porodzie, i zaczynała swoją kolejną lekcję ziemskiego życia.

Ta praktyka jest stosowana do dnia dzisiejszego.

Zanim przejdziemy do dalszej części opowieści, warto wspomnieć, że bogowie tworzyli wiele wersji ciał, a selekcja naturalna pomagała im decydować, który wariant będzie najbardziej przydatny na przyszłość. Jeszcze jakieś 25 - 30 tysięcy lat temu (dokładna data nie ma tu przecież znaczenia), na Ziemi żyły dwa bardzo udane gatunki ludzkie, nazywane obecnie przez naukę Homo sapiens i Homo neanderthalensis. Oba gatunki miały wiele wspólnych cech, przy czym Neandertalczyk zajmował się myślistwem i zbieractwem, zaś Homo sapiens trudnił się już wówczas prymitywnym rolnictwem. Można powiedzieć, że byliśmy braćmi. Nenadertalczyk, jak niedawno odkryto, dysponował większym mózgiem (o około 100 gram) i wyprzedzał Homo sapiens w wyrażaniu się poprzez sztukę. Był także bardziej pokojowo nastawiony. Niestety, nasz bratni gatunek został wytępiony, przez przodków obecnego człowieka zwanego „rozumnym”.

Historię tę opisano później w Biblii Chrześcijan, jako opowieść o Kainie i Ablu.

Długo jednak nie było wiadomo, dlaczego nie stało się na przykład odwrotnie. Dlaczego Neandertalczyk nie wybił w pień Homo sapiens? Otóż ciała zaprojektowane i stworzone przez niezawisłych bogów, posiadały nadzwyczaj rozwinięty system nerwowy, na czele z mózgiem i rdzeniem kręgowym. Organy te były nie tylko narzędziem do przetwarzania informacji napływających z materialnego świata, ale także, a nawet przede wszystkim, narzędziem komunikacji ze Wspólnością i odbiornikiem najwyższych częstotliwości myśli. Ciała obu gatunków, w tym ich układy pokarmowe (ale nie tylko), zostały już doskonale zoptymalizowane tak, aby mogły dostarczać systemowi nerwowemu (głównie mózgowi) jak najwięcej czystej energii, zajmując jednocześnie możliwie najmniej miejsca. To zapewniało ciału wysoką sprawność, zarówno fizyczną jak i intelektualną, wytrzymałość i odporność (np. na choroby). Bogowie „nauczyli” ludzi używania ognia dla wstępnego przetwarzania pokarmu przed spożyciem i – przez to – dalszego zmniejszenia obciążeń układu pokarmowego i jego rozmiarów, co służyło dalszej poprawie sprawności energetycznej ciała ludzkiego.

Niestety, nasi przodkowie (czyli Homo sapiens) popełnili pewien zasadniczy błąd w odżywianiu swoich ciał. Dzięki temu, że umieli posługiwać się ogniem, potrafili zrobić coś, czego nie mogła uczynić żadna inna istota żyjąca na Ziemi. Zaczęli przyjmować pożywienie, które na surowo było przyswajalne tylko dla roślinożerców. Sprawność energetyczna ich organizmów spadła przez to na tyle, że nie mogli już zaopatrywać swojego mózgu w energię potrzebną do komunikacji na wyższych poziomach. To spowodowało szybką degenerację ich umysłów, a także zakłóciło ich ocenę (poczucie) dobra i zła. Osiadłe społeczności Homo sapiens zaczęły wpierw odżywiać w ten sposób swoje kobiety i liczne dzieci, potrzebne do prac rolnych i ochrony własności. Już w jednym pokoleniu pojawiła się podatność ciał na choroby, zwiększona agresja i poczucie głodu, które przy prawidłowym odżywianiu były praktycznie nieobecne. W konsekwencji, ciała przygotowane do wielusetletniego zdrowego (rajskiego) życia, zaczęły szybko się starzeć – z każdym pokoleniem coraz szybciej. Śmierć zaczęła zbierać swoje żniwo i czyni to do dnia dzisiejszego.

Ten proces także odnotowano w Biblii – jako tzw. grzech pierworodny.

Neandertalczyk najzwyczajniej nie mógł wymordować swoich krewniaków, ponieważ jego zdrowo funkcjonujący umysł i niezakłócone poczucie dobra i zła, nie pozwalały mu na tego typu zachowania – nawet nie przyszłoby mu to do głowy.

Tak właśnie zaczęła się historia Ludzkości, czyli historia człowieka współczesnego, niepodzielnie od tamtego czasu panującego na Ziemi. Dalsza część naszej historii jest już dość dobrze zbadana i opisana przez historyków, archeologów i niezliczonych innych naukowców.

W trzeciej, prawdopodobnie ostatniej już części „Nowej baśni” skupimy się więc na duchowych aspektach naszego (Ludzi-Bogów) życia na Ziemi, ponieważ większość naukowców udaje przed nami i przed sobą, że tej kwestii po prostu nie ma.

Namaste

Greg Ka

CDN.

PS. Baśniowa konwencja daje twórcy prawo do nieograniczonej inwencji. W tym jednak przypadku nie musiałem się szczególnie wysilać. Po prostu wyciągnąłem wnioski z dostępnych (choć może nie powszechnie) informacji, a następnie spróbowałem poukładać te „rozsypane puzzle”.

PPS. Powyższa wersja baśni została zainspirowana „Białą Księgą” Ramthy, o którym to dziele z pewnością napiszę więcej, a także pracami doktora Jana Kwaśniewskiego (wybitnego polskiego dietetyka) i najnowszymi odkryciami archeologów i antropologów.

PPPS. Dla pewności dodam, że wszystkie określenia i zaimki zaznaczone wytłuszczoną czcionką i pisane z dużej litery, są synonimami określenia „Istota Najwyższa”.

---

Link do blogu autora:

http://duchoweposzukiwania.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Nowa baśń. Cz. 1 – Stworzenie istot i światów

Autorem artykułu jest Greg Ka



Każdy z nas próbuje jakoś tłumaczyć sobie to, co go otacza i czego doświadcza w ciągu swojego życia. Każdy ma też, jak sądzę, jakieś własne wyobrażenie o prapoczątku naszego istnienia i własne domysły na temat jego praprzyczyny.

Ja myślę, że było to tak:

Niewyobrażalnie dawno temu, kiedy jeszcze nie istniał czas ani materia, w jakiejś nieskończonej nadprzestrzeni była sobie absolutnie doskonała, świetlista, nieśmiertelna, wszechmogąca, wszechobecna i wszechwiedząca Istota Najwyższa, którą my dzisiaj nazywamy Bogiem Stwórcą (lub Bogiem Ojcem). Owa Istota Najwyższa była przepełniona wielką miłością, nie miała jednak nikogo, kogo mogłaby kochać, oprócz – rzecz jasna – samej siebie. Kochała więc siebie miłością dobrą, światłą i nieskończoną.

Istota trwała tak w swojej ogromnej miłości przez niezliczone eony*. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo przecież dla nieśmiertelnej Istoty Najwyższej czas nie istniał i nie istnieje w jakimkolwiek istotnym, czyli ograniczającym sensie. Kiedyś ta doskonała Istota głęboko zastanowiła się nad sobą i pomyślała tak:

- Cóż mi po mojej niezmiernej miłości, kiedy mogę kochać tylko siebie?

- Na co mi moja wszechwiedza, skoro mogę wiedzieć wszystko tylko o sobie?

- Na cóż mi moja wszechmoc, jeśli nie mam dla kogo jej użyć?

- Do czego potrzebna mi moja wszechobecność, skoro mogę być tylko tu i teraz?

Ponieważ Istota Najwyższa kochała siebie miłością mądrą i nieograniczoną, postanowiła zrobić dla siebie coś bardzo, bardzo dobrego. Pomyślała, że stworzy istoty, które będzie mogła bezgranicznie kochać i które będą mogły kochać . Uznała, że to doskonała myśl, ponieważ istoty, które stworzy, będą mogły ubogacić Jej wszechwiedzę i uczynić jeszcze mądrzejszą i pełniejszą tak dalece, jak to tylko możliwe. W tym celu – pomyślała Istota Najwyższa – będzie im potrzebna wolna wola, jaką mam Ja, bo co mi po miłości kogoś, kto nie ma wyboru.

Od chwili, gdy tylko istoty zrodziły się w Jej myśli, Istota Najwyższa od razu obdarzyła je całą swoją miłością i uznała, że nie może uczynić ich gorszymi od siebie. Musi zatem uczynić je na swój obraz i podobieństwo!

Najwyższa Istota w mgnieniu oka, bo jakżeby inaczej, znalazła absolutnie światłe i jedynie słuszne źródło zaspokojenia swojej potrzeby kreacji i miłości. Uznała ostatecznie, że korzystając ze swej wszechmocy, zrodzi z wnętrza swojego niewyczerpanego jestestwa niezliczoną ilość niezawisłych świetlistych boskich bytów i każdemu z nich nada całą swoją wszechwiedzę, moc sprawczą, zdolność miłości i oczywiście nieśmiertelność. Postanowiła także, że wszystkie odrębne boskie byty będą stanowić jedność z Nią i ze sobą nawzajem tak, aby każda boska istota miała nieograniczony dostęp do całej mocy, a także do wzrastającej nieprzerwanie mądrości i miłości samej Istoty jak i Wspólności (czyli wspólnej świadomości Istoty i wszystkich odrębnych boskich bytów).

Ponieważ Istota Najwyższa chciała ofiarować stworzonym przez siebie boskim istotom cudowną egzystencję, która będzie tak bogata, jak to tylko możliwe, ba, chciała ofiarować im istnienie nawet lepsze od swojego własnego, postanowiła, że da im Dar w postaci możliwości doskonalenia się, czyli uczenia się poprzez zdobywanie niezliczonych, ogromnie bogatych i różnorodnych doświadczeń, które wybiorą według własnego uznania, dzięki czemu będą mogły stawać się coraz lepszymi. Da im więc Dar, którego Ona sama nie dostąpiła, bo była od zawsze i od zawsze wiedziała, i mogła wszystko!

Aby istoty mogły się doskonalić i poprzez niezliczone doświadczenia tworzyć unikatową wiedzę dla siebie i dla Istoty, postanowiła Ona, że zainspiruje swoje dzieci, jak je pieszczotliwe nazwała, aby ze swojej myśli i mocy sprawczej kreowały dla siebie niezliczone, przepiękne i różnorodne materialne światy (czyli planety z ich księżycami) i miliardy słońc (czyli gwiazd), a następnie aby zapełniały te światy tętniącym i pulsującym życiem przejawiającym się w niepoliczalnych, olśniewających formach – cudnych barwach, różnorodnych zapachach, zachwycających dźwiękach i wielorakich, prostych i bardziej złożonych, energiach i prawach.

Istota Najwyższa umyśliła, że tchnie Bożego Ducha we wszystko, co w radosnym procesie kreacji stworzą niezawisłe boskie istoty – w każde ziarenko piasku, każdy żywy organizm, dosłownie w każdą cząstkę materii i każdą inną formę energii – aby wszystko To mogło żyć, czyli bezustannie zmieniać się i rozwijać, niosąc istotom radość poprzez doświadczalne poznanie cudownej Bożej Mocy, którą Istota obdarowała hojnie swoje ukochane dzieci.

Istota, w swej nieskończonej mądrości, od razu przewidziała, że kiedy Jej dzieci ujrzą piękno swojego dzieła, zapragną zapewne zamieszkać, choć przez krótki czas, w tych nadzwyczajnych światach i poznawać sedno Istoty poprzez poznanie siebie za pomocą bezpośredniego doświadczania wspaniałości dokonanych wspólnie dzieł. Co więcej, cieszyła się ogromnie, że Jej świetliste boskie istoty, które my ludzie nazywamy Duszami, wniosą dzięki temu doświadczeniu wielki wkład do Wspólności – do myśli i mądrości dostępnej zarówno dla samej Istoty jak i wszystkich Jej niezawisłych dzieci.

Istota Najwyższa przewidziała także, że jej świetliste dzieci mogą zatracić się nieco w doświadczaniu kreacji życia, a nawet „stworzyć” i odczuć coś, co dzisiaj nazywamy rywalizacją. Wiedziała, że zanurzając się zbyt głęboko w materialnym świecie, mogą przejściowo utracić zdolność widzenia swojego Źródła i czerpania zeń najgłębszej z głębokich mądrości – poczucia jedności i braterstwa z Istotą oraz swoimi siostrami-braćmi. Przewidywała, że odnalezienie drogi do Domu Matki-Ojca może kosztować istoty wiele trudu i goryczy. Była jednak absolutnie pewna, że nic im tak naprawdę nie grozi, poza zdobyciem doświadczeń, które przerosną to, czego istoty mogą się spodziewać, wyruszając w swoją drogę poznania.

Da im przecież nieśmiertelność – gwarancję ostatecznego sukcesu. Każda istota będzie dzięki temu mogła przeznaczyć na odnalezienie drogi do Źródła tyle czasu, ile tylko zechce i ile będzie jej potrzebne. Aby mieć pewność, że istoty nie zbłądzą na dobre, Istota Najwyższa umyśliła, że jako drogowskaz i światło na drogę da im miłość, której wołanie nigdy nie milknie i której nie utracą, choćby zapomniały wszystko inne, czym w swej wielkiej wspaniałomyślności je obdarowała.

Istota miała też pewność, że pośród jej niezliczonych boskich dzieci znajdą się i takie, które prędzej od innych zatęsknią za Matką-Ojcem, a ich miłość, tęsknota i pragnienie powrotu do Domu będą tak silne, że uda im się szybko odnaleźć Źródło Wszystkiego, a następnie wskazać drogę ku niemu innym – zagubionym w światach – boskim istotom.

Jak Bóg Stwórca umyślił, tak też uczynił!

Z myśli Boga Matki-Ojca i z Jego jestestwa zrodziły się więc w jednej chwili, z niesłychaną lekkością, niezliczone, wspaniałe istoty, które następnie, dzięki udzielonej im mocy sprawczej, zaczęły zapełniać pustkę przestrzeni, kreując wszechświat materialny, wypełniony ogromnymi galaktykami, w których rozbłysły miliardy gwiazd**, a wokół tych ostatnich zaczęły krążyć rozliczne planety z ich księżycami. Pomiędzy tymi wszystkimi cudami umieszczono jeszcze inne skupiska materii i energii, a wszystko To powiązano niewidzialną, misterną siecią sił i oddziaływań, które my ludzie wciąż odkrywamy, odkrywamy i odkrywamy …

Dzieło, którego dokonano i które wciąż jeszcze się dokonuje za sprawą boskich istot i ich Matki-Ojca, a które tutaj przedstawiono w dużym uproszczeniu, ograniczając się do tego, co nas ludzi interesuje najbardziej, cechuje się bogactwem i różnorodnością, które trudno pojąć i nie sposób omówić.

Dość powiedzieć, że pośród tych wszystkich wspaniałości w pewnym momencie, wiele miliardów lat temu, zawisła w nieogarnionym kosmosie pewna cudowna, choć niewielka planeta, którą o wiele, wiele później jej mieszkańcy nazwali Ziemią.

Namaste

Greg Ka

CDN.

PS. Baśniowa konwencja daje twórcy prawo do nieograniczonej inwencji. W tym jednak przypadku nie musiałem zbytnio się wysilać.

PPS. Powyższa wersja baśni została zainspirowana „Białą Księgą” Ramthy, o którym to dziele z pewnością napiszę więcej.

PPPS. Dla pewności dodam, że wszystkie określenia i zaimki zaznaczone wytłuszczoną czcionką i pisane z dużej litery, są synonimami określenia „Istota Najwyższa”.

eon*około 500 milionów lat

miliardy gwiazd** - My ludzie, naliczyliśmy około kwadryliona tych gwiazd (1 kwadrylion = 1 000 000 000 000 000 000 000 000 = milion miliardów miliardów), a przecież zaczęliśmy je liczyć tak niedawno.

---

Blog autora

http://duchoweposzukiwania.blogspot.com/

Część druga "Nowej baśni" jest już dostępna na Artelis.


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl