niedziela, 4 sierpnia 2013

Karma XI

7. Tradycyjne poglądy na karmę
I. Pogląd wyrażony w maksymie brzmiącej:
"Jedna przyczyna wywołuje wiele skutków. "Kiedy, na przykład, ktoś zabije pod wpływem alkoholu lub narkotyku, to wskazuje to na karmiczną przyczynę zdarzenia. Jednakże, wytrzeźwiawszy morderca będzie musiał cierpieć z powodu wyrzutów sumienia, ponieważ nie tylko zabił człowieka. Lecz także uczynił wdową jego żonę, a dzieci - sierotami. Właśnie te wyrzuty sumienia są pierwszym skutkiem owej przyczyny, to jest morderstwa. Po pewnym czasie czyn ten zostanie wykryty, zaś oprawca ujęty, osądzony i osadzony w więzieniu. Jest to drugi skutek, niweczący wszelkie plany mordercy dotyczące jego przyszłości i narażający jego rodzinę na rozmaite cierpienia, czyli na trzeci skutek jego czynu.
Oprócz reakcji łańcuchowej, morderstwo może spowodować, że w którymś następnym życiu morderca sam padnie ofiarą morderstwa lub będzie cierpiał z powodu ciężkiej choroby. Określono to w buddyzmie terminem "vipakapala".
Kiedy współczesny człowiek czyta sutry, w których jest mowa o karmie, może odnieść wrażenie, iż kwestię tę potraktowano w nich przesadnie. Kiedy, na przykład, sutra mówi, że niezliczoną ilość kalp temu żył człowiek, który dla wyrażenia szacunku przechodzącemu Buddzie rzucił przedeń kilka ziaren ryżu i po kilku kalpach ascetycznego życia zebrał owoce tego czynu (został królem, a jego bogactwa były niewyobrażalnie wielkie), kiedy zatem czyta się taką opowieść, to wydaje się nam ona mało prawdopodobna. W innej szutrze wspomniano, że nagromadzona w wyniku złych czynów karma może być niezmiernie wielka.
Znajdujemy też historię pewnego bramina, który za namową swojej matki przeklął pewnego mnicha tysiącem zwierzęcych imion. Z powodu powstałej przez to złej karmy odrodził się z ciałem ryby i maił jeszcze do tego głowy wszystkich zwierząt z owego tysiąca. Natomiast jego matka, która była promotorem owego czynu, musiała niezliczoną ilość razy odradzać się w piekłach.
W buddyjskich sutrach mamy całe mnóstwo takich legend. Współczesnych człowiek może sądzić, że celem tego rodzaju przesady jest jedynie nakłonienie ludzi do czynienia dobra i że dlatego przerysowano również następstwa złych czynów. W Tybecie istnieje legenda, która opowiada historię pewnej starej kobiety, obecnej podczas wygłaszania nauk o karmie przez wysokiego lamę. Kiedy dostojny lama skończył, kobieta podeszła do niego i rzekła: "Co się tyczy nauki o karmie, to jeżeli dobre czyny powodują dobrą karmę, to nie tylko ty, dostojny lamo, będziesz Buddą, lecz nawet ja - zupełnie prosta, stara kobieta. Zaś jeżeli złe czyny powodują złą karmę, to nie tylko ja, prosta kobieta, będę musiała odrodzić się w piekle, lecz i tobie, dostojnemu lamie, również może to się przytrafić".
Jest to historia godna najwyższej uwagi, która przez swój głęboko ludzki charakter budzi w sercach Tybetańczyków głęboką sympatię. Wywołuje ona także niezmierzone współczucie. Zatem, wychodząc od nauki o karmie można zgodzić się z tezą, że często skutki większe są niźli przyczyny, co mogliśmy dostrzec na przykładzie morderstwa.
Celem sutr akcentujących fakt, że nikła przyczyna może powodować wielki skutek, było - przede wszystkim - nakłanianie ludzi do czynienia dobra i odstąpienia od aktów szkodliwych. To rzeczywiście można uważać za chwyt dydaktyczny. Niemniej jednak, takie ujęcie ma swoje podstawy filozoficzne, o czym jeszcze będzie mowa. Z religijnego punktu widzenia, wypowiedź taka - pominąwszy wpływ jaki wywiera tak pragmatyczna postawa na zachowanie - ma nadto znaczenie głęboko symboliczne.
Kiedy w sutrach jest mowa o karmie, często znajdujemy opisy rozmów między człowiekiem i zwierzęciem, w których zwierzęta władają ludzką mową. Takie historie nie mogą uchodzić w naszych oczach za prawdziwe, ale mają znaczenie symboliczne i dydaktyczne. Imię "Zabiyujing" (Sutra Ugody) świadczy, iż sutry mają charakter głęboko symboliczny. Lecz nawet jeżeli tak jest, to są w nich przecież miejsca gdzie z naciskiem powiada się, iż nikła przyczyna może powodować wielki skutek; i również z filozoficznego punktu widzenia jest to niezaprzeczalną prawdą. Nauka o karmie jest nauką o odpowiedniej reakcji. Spośród zjawisk karmicznych znacznie częściej można zaobserwować skutek, niźli przyczynę. Dla wyjaśnienia tej nauki buddyści często posługują się przykładami zjawisk naturalnych. Na przykład, jak może jedno pszeniczne ziarno zmienić się w tysiąc takich ziaren.
Przypomniałem sobie, że w jednym z magazynów ilustrowanych czytałem, iż centrum Nowego Jorku - Manhattan, gdzie cena działki jest dzisiaj niezmiernie wysoka, przed dwustu laty odkupiono od Indian za dwa dolary. Dzisiejsza i ówczesna wartość nie pozostają w żadnym stosunku, niektórzy jednak utrzymują, że gdyby przez dwustu laty złożyć te dwa dolary w banku, to odsetki dałyby dzisiaj astronomiczną sumę. Rzeczywiście, w tym wypadku skutek byłby większy od przyczyny, co można łatwo zaobserwować w Naturze. Doskonałym tego przykładem jest podział komórki - podstawa wzrastania wszystkich istot. Komórka jajowa ulega zapłodnieniu przez komórkę nasienną następnie całkowite zlanie się obu, i potem - połączenie już w jedną komórkę - dzielą się na dwie, następnie na cztery, osiem ....itd., aż wreszcie powstaje mały człowiek, który składa się z niezliczonej ilości komórek. Kiedy zatem przyczyna mianowicie jedna komórka, wywołuje skutek, czyli powstanie niezliczonej ilości komórek, wtedy można fakt powodowania przez jedną przyczyną licznych rezultatów uznać nawet nieco śmieszne prawo.
Przeto kiedy czytam sutry, muszę być świadom realizowanego przez nie religijnego i dydaktycznego celu, jak również rozumieć symbolicznie zawoalowane treści filozoficzne, które ze względu na ich pierwszoplanową zawiłość można odrzucić jako całkowicie fantastyczne.
II.Pomimo faktu, że przyczyna karmiczna może wywoływać wiele, skutków, nie może przecież wywoływać nieskończonej ich ilości.
Pojedyncza zapłodniona komórka może na drodze podziału doprowadzić do powstania nowej istoty, składającej się już z miliardów komórek. Lecz skoro z tej jednej komórki powstanie już nowa istota, wówczas kończy się jej zdolność do skutkowania. Dzieci "powodującego" je człowieka biorą swój początek w innym łańcuchu przyczynowo-skutkowym. Dlatego też pomiędzy tą pierwszą pojedynczą komórką, a powstającym z niej później dzieckiem istnieją tylko pośrednie (nie zaś bezpośrednie) związki. Wynika z tego, że jedna przyczyna może powodować wiele różnych skutków, lecz ilość tych skutków nie będzie nieograniczona. Innymi słowy: ograniczona przyczyna może mieć jedynie ograniczony skutek, nie zaś nieograniczony; w przeciwnym razie byłoby to sprzeczne z zasadą odpowiedniej reakcji.
Religijne znaczenie tego faktu leży w tym, że również szkodliwe czyny człowieka, wszystko jedno jakiego formatu, nie mogą powodować nie kończącego się cierpienia. Również najbardziej długotrwałe i najstraszliwsze piekła mają swój koniec.
To samo tyczy się czynów pożytecznych; nie mogę one powodować wiecznego pobytu w niebie. Przy tym, rozmaite nieba trzech światów (loka) również nie zapewniają wiecznego w nich pobytu. Poza tym są jeszcze czyste krainy Buddów w ich aspekcie Sambhogakaja i wreszcie mamy "Czangdzi guangtu"- wszystkie czyste krainy Buddów w aspekcie Nirmanakaja. Ponieważ w pierwszym przypadku [to jest w przypadku czystych krain Buddów aspektu Samobhogakaja - przyp. tłum.] ich przyczyna jest nieograniczona, zatem i skutek jest nieograniczony; w drugim przypadku - przyczyna jest ograniczona, a zatem i skutek takoż.
Co do tego czy chrześcijańskie niebo lub królestwo są miejscem, czy też obszarem, to istnieją rozbieżne opinie. Jeżeli jest miejscem, to królestwo niebieskie z nieograniczonym życiem - być może - mogłoby jeszcze być uzasadnione. Jeżeli mianowicie przyjmuje się, że bóg jest nieograniczony, a ograniczony człowiek jest przeniesiony przez nieograniczoną łaskę, można też przyjąć, iż ograniczone wstępuje w zakres nieograniczonego, wiecznego królestwa niebieskiego.
Ponieważ jednak w buddyzmie zasadę odpowiedniej reakcji ujęto bardzo ściśle, przyjmuje się tylko, że jedynie nieograniczona przyczyna może spowodować nieograniczony skutek. Wynika z tego, że przenosząca pożytki karma nie jest wolna od lgnięcia do ego, ani od dualizmu; wolna od obu tych czech jest jednie tak zwana aśravakarma. Tylko dobrą karmę, która wykracza ponad wszelki dualizm i przywiązanie do "Ja", można uważać za nieograniczoną, czyli niosącą wiecznie trwałe uwolnienie od wszelkich cierpień. U swych podstaw buddyzm akcentuje "swoistą siłę". Takie ujęcie pozostaje w pewnym związku z zasadą odpowiedniej reakcji.


sobota, 3 sierpnia 2013

Karma X

6. Karma jako czynnik kształtujący charakter
Chodzi tu o nisyanda-phala ("owoc tego samego porządku"), kiedy Gampopa w swej "Stopniowej Drodze do Oświecenia" próbuje opisać następująco:

"Kiedy człowiek w którymś wcześniejszym  życiu zabijał bez skrupułów, tedy najprawdopodobniej będzie  to czynił również w życiu obecnym. Jeżeli zaś we wcześniejszym  życiu bez skrupułów grabił, to w obecnym życiu  przypuszczalnie nic się nie zmieni. Wyjaśnia to, dlaczego  niektórzy ludzie przez całe życie znajdują upodobanie w  zabijaniu, zaś inni nie są zdolni skrzywdzić nawet muchy."
Spróbujmy wreszcie zawrzeć w jednym zdaniu to, co oznacza nauka o karmie. Owo zdanie brzmi następująco:" Olbrzymi wpływ na człowieka wywierają jego zajęcia, i to do tego stopnia, iż staje się tym, co czyni." Jeżeli ktoś przez trzydzieści lat był policjantem, to jego myślenie i zachowanie ukształtowało się pod wpływem wykonywanego zawodu, w naturalny sposób stało się myśleniem i zachowaniem policjanta. Jeżeli zaś ktoś przez trzydzieści lat był stolarzem, to w swym myśleniu mowie i czynach będzie stolarzem.
Pewnego razu poszedłem z mym przyjacielem - dentystą do ogrodu zoologicznego. Kiedy oglądał niedźwiedzia, tygrysa i lwa, nie widział w nich właściwie niczego innego prócz zębów, podczas gdy mnie dane było oglądać te zwierzęta w ich całej okazałości. W drodze do domu mój przyjaciel nie mówił o niczym innym prócz zębów, o zasadniczych różnicach między budową zębów ludzi i zwierząt; po prostu, nawet na tak krótki czas, nie potrafił zapomnieć o swym fachu.
Umysł handlowca jest pełen cyfr. Przez cały dzień nie myśli on o niczym innym, jak tylko o zarobku. Przeciętny człowiek idzie do ZOO by pocieszyć się zwierzętami i przyrodą, natomiast człowiek interesu najpierw mimochodem wyliczy czy nie przyniesie to straty. Widząc gdzieś nową dla siebie rzecz, natychmiast zaczyna rozważać czy jej nie kupić i nie spożytkować komercjalne. Z przykładów tych wynika, że stwierdzenie, iż człowiek jest tym czym się trudni, jest rzeczywiście trafne. Również w psychologii mówi się o charakterze człowieka jako "warunkującym jego uwarunkowane zachowanie", ponieważ bez przyzwyczajeń nie może uformować się żadna "osobowość". Konieczność sprostania metodom naukowym ogranicza psychologię ogólną; nie pracuje też ona z pojęciem karmy, w którym trzy czasy - przeszłość, teraźniejszość i przyszłość - występują jako kształtujące "osobowość" czynniki. Ponieważ ogranicza się ona do teraźniejszości, przeto dla niektórych zjawisk, jak na przykład talentu, w oparciu i tak jednostronne podejście, nie sposób znaleźć zadawalającego wyjaśnienia. Również genetyka nie może jednoznacznie wyjaśnić takich fenomenów. Przodkowie Mozarta i Einsteina nie mieli takich uzdolnień muzycznych czy fizycznych, które wyjaśniałyby talent ich potomków. Konstrukcja fizyczna może wprawdzie mieć pewien wpływ na psychikę, lecz czynniki fizjologiczne nie stanowią stuprocentowej podstawy uzdolnień natury psychicznej. Pomimo tak wysoce naukowego i filozoficznego podejścia, pytanie o przyczynę takich fenomenów pozostaje bez odpowiedzi; podczas gdy buddyjski punkt widzenia, to znaczy nauka o karmicznym kołowrocie w owych trzech czasach, w porównaniu z jednostronnym behawioryzmem jest przecież bardzo logiczna. Nauka o ponownych narodzinach nie jest czczą gadaniną lecz najwyższym poglądem filozoficznym. Mówiąc prościej, kiedy przyjmuję "instynkt" u zwierząt i"talent" u ludzi, wtedy wyobrażenie czy przedstawienie jakiejś formy wcześniejszej egzystencji staje się nader logiczne
Formowanie osobowości przez nawyki, wykształcenie rozmaitych uzdolnień w oparciu o nawyki z wcześniejszych żywotów, bywa często błędnie pojmowane jako kształtowanie się pewnych tylko predyspozycji. Aczkolwiek, co się tyczy talentu, to obok predyspozycji występuje tu również czynnik bardziej niezmienny, zaś jego rozwój bądź zaprzepaszczenie zależą od dysponującego nim osobnika. Charakter człowieka podlega nie tylko skłonnościom naturalnym; środowisko, w którym wyrasta, wychowanie, które powinni dać rodzice i własny wysiłek, w wielkim stopniu składają się na ukształtowanie tego, co nazywamy charakterem.
Formowanie się osobowości możemy również przedstawić przy pomocy prostego szkicu (vide: strona następna).
Zamieszczony tu szkic jest obrazem charakteru człowieka, złożonego z wrodzonych zdolności, bazujących na karmie i nawykach zbiorowych w poprzednich żywotach, jak również na wychowaniu i własnych wysiłku oraz wpływie środowiska w życiu obecnym.
Nie można przeto mówić o predestynacji. Ten kompleks należy rozpatrywać w świetle "nauki o powstawaniu współzależnym", gdzie czynniki z wcześniejszych żywotów stapiają się z czynnikami z życia obecnego.
Do tego momentu zbadaliśmy buddyjską naukę o karmie z sześciu różnych punktów widzenia mianowicie: 1. karma jako siła (energia); 2. karma jako tajemnica; 3. karma jako "przeznaczenie"; 4. karma jako związki; 5. karma jako wyraz sprawiedliwości (czyli prawo dharmy); 6. karma jako czynnik kształtujący charakter człowieka. Mam nadzieję, że tych sześć punktów ujmuje wszystkie istotne aspekty buddyjskiej nauki o karmie. Na następnym stronicach tej pracy rozpatrzymy kilka tradycyjnych poglądów na karmę, a także popularny sposób jej rozumienia.


piątek, 2 sierpnia 2013

Karma IX

Wyjaśnijmy sobie zatem ową zasadę, której człowiek nie potrafi zawrzeć w swym niedoskonałym umyśle.
Chrześcijaństwo udziela w tym wypadku odpowiedzi pozytywnej, stwierdzając iż skutek i przyczyna są wynikiem woli bożej. Należy jednak uprzytomnić sobie, iż udzielanie odpowiedzi za wszelką cenę wcale nie musi być czymś lepszym od jej poniechania, albowiem odpowiedź taka może być z gruntu fałszywa.
Osobista, nieudzielenie odpowiedzi nie mysi być gorszym sposobem rozwiązania problemu, albowiem "być może siła właśnie w niewyjaśnialności". Należałoby zatem dokładnie rozpatrzyć oba stanowiska.
Skoro powiada się, że "określona przyczyna powoduje określony skutek", to gdyby sytuację taką aranżował bóg, to wypadałoby zapytać : "dlaczego bóg czyni właśnie tak, a nie inaczej ?" lub "skąd właściwie pochodzi bóg ?" Przypuszczam, że chrześcijańscy teolodzy również nie mają innej odpowiedzi poza tym, że bóg istnieje, i że to"tak właśnie jest", co również dowodzi, iż udzielenie ostatecznej, wyczerpującej i zadowalającej odpowiedzi na to pytanie nie jest możliwe. Kiedy więc zadajemy ostateczne pytanie dochodzimy do punktu, w którym niczego więcej nie możemy wyjaśnić, ponieważ ludzka zdolność myślenia już nie wystarcza i co najwyżej można się zdać na intuicję i wiarę.
W wyjaśnieniu nieuniknioności prawa przyczyny i skutku buddyzm i chrześcijaństwo różnią się - najprościej mówiąc - tym, że buddyzm przyjmuje tę nieuniknioność jako "naturalną", jako nieświadome zjawisko naturalne, natomiast chrześcijaństwo widzi w tym wolę bożą.
Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, mieliśmy w domu stare radio. Wtedy, pamiętam, było to dla mnie w najwyższym stopniu dziwaczę, że takie pudełko mówi i może śpiewać, zatem często pytałem dorosłych jak to jest, że taka rzecz może mówić i śpiewać. A dorośli, by mnie zwodzić, odpowiadali że tam w środku mieszka karzeł i wydobywa z siebie różne dźwięki.
Odpowiedź tę długo brałem za dobrą monetę, wierzyłem im i zastanawiałem się często, jak też ten karzeł może żyć w takiej skrzynce.
Kiedy wiedza ludzkości była jeszcze bardzo ograniczona, wówczas przyjmowanie na wiarę pewnych niewyjaśnionych zjawisk natury jako powodowanych przez wolę doglądającego ducha było czymś zupełnie naturalnym. I tak w wietrze mieszkał duch wiatru, w deszczu - duch deszczu, w błyskawicy i gromie - duch błyskawicy i gromu. Zresztą grom nazywa się po tybetańsku "krzyk smoka", co doskonale obrazuje to zjawisko. Źródłem takiego myślenia leży w tym, że rzeczy tego świata są odnoszone do człowieka i do niego przynależą. Przy tym, każde naturalne zjawisko wyprowadza się od jakiegoś tajemniczo działającego ducha. Taki sposób myślenia określamy dziś mianem antropomorfizmu. Współczesna wiedza ogólna informuje nas, że nie koniecznie wszystkie zjawiska muszą być kierowane przez siłę woli jakiegoś ducha. Wiatr, deszcz, błyskawica i grom, tak jak wszystkie tajemnicze zjawiska we wszechświecie, są po prostu czymś naturalnym.
Kiedy chcemy, na przykład, odebrać określoną stację radiową, wystarczy nastawić odbiornik na odpowiednią długość fali i już możemy słuchać tej stacji. Nastawienie na określoną długość fali jest przyczyną, zaś odbiór audycji - skutkiem. Jeżeli pomylilibyśmy się przy nastawieniu, nie moglibyśmy usłyszeć porządnej stacji. Zasada odpowiedniej reakcji w przypadku karmy również polega na tej obustronnej zgodności, którą w buddyzmie określono mianem "umiarkowanej reakcji uczuciowej"; odrzuca się tu istnienie wpływu wszelkich duchów opiekuńczych. Ta naturalna analogia jest w gruncie rzeczy bardzo prosta, lecz również bardzo tajemnicza.
Biegun przeciwny zajmuje, jedną z podstawowych w religiach zachodnich, nauka o boskiej nagrodzie i karze. Skuteczność ruchu wszechświata i prawa moralnego wymaga istnienia jakiegoś boga jako władcy. Bóg wyznacza kary i nagrody, i rozdziela je wysyłając dobrych ludzi do nieba, złych do piekła; natomiast na gruncie zasady odpowiedniej reakcji jest to zjawiskiem zupełnie naturalnym, realizującym się samoistnie i bez ingerencji istoty nadprzyrodzonej. Kiedy uśmiechamy się do kogoś, reakcją z jego strony będzie również uśmiech; spojrzymy gniewnie, a nasz przeciwnik uczyni swą twarz również zagniewaną. Jest to naturalna reakcja emocjonalna. W tym miejscu może ktoś zapytać, dlaczego jednak czasami w ogóle nie poświęca nam uwagi ktoś, do kogo uśmiechamy się, lub dlaczego niektórzy źli ludzie nie zbierają negatywnych skutków swego postępowania, a inni, dobrzy - niczego dobrego ?
Prosty przykład: Pan Kowalski i pan Wiśniewski są sąsiadami i zachowują się względem siebie niezwykle sympatycznie. Któregoś dnia pan Kowalski, jak zawsze, mówi do pana Wiśniewskiego:"Dzień dobry, panie Wiśniewski.", lecz pan Wiśniewski nie odpowiada na to pozdrowienie z uśmiechem, rzuca panu Kowalskiemu gniewne spojrzenie i idzie dalej, rzeczywiście nie zwracając uwagi na sąsiada. Takich przykładów, kiedy uprzejme pozdrowienie nie znajduje stosownej odpowiedzi, znamy sporo. Czy oznacz to, że zasada odpowiedniej reakcji jest niezupełnie godna zaufania ?
Buddyjska odpowiedź w tym przypadku brzmi, iż faktycznie pan Wiśniewski nie odpowiedział z uśmiechem na pozdrowienie pana Kowalskiego, ale - być może - istniała po temu jakaś inna, pośrednia przyczyna: może posprzeczał się z żoną i przelał swój gniew na pana Kowalskiego. Zapewne, prędzej czy później, pan Wiśniewski będzie żałował swego postępowania i dojdzie do wniosku, że nie powinien był reagować na pozdrowienie sąsiada w tak nieprzyjemny sposób. Pan Wiśniewski będzie zatem miał wyrzuty sumienia a następnie ich właściwy owoc: uprzejmie już powitanie pana Kowalskiego. Gniewne spojrzenie pana Wiśniewskiego należy bowiem do innego karmicznego łańcucha przyczynowo-skutkowego (przyczyną była sprzeczka z żoną) i nie jest wynikiem przyjaznego pozdrowienia ze strony pana Kowalskiego.
Związki między przyczyną i skutkiem są ostatecznie wielopoziomowe i skomplikowane; kiedy odnosimy łańcuch przyczynowo-skutkowy "A" do łańcucha "B", w sposób oczywisty dochodzi do nieporozumienia. Wszystko co przeżyliśmy w formie reakcji nieodpowiedniej, należy - w najlepszym przypadku - zaliczyć do fałszywie ustalonych związków łańcucha przyczynowo-skutkowego, czyli błędów w zakresie rozpoznawania i rozróżniania przyczyny i skutku.
Mamy jeszcze w buddyzmie dwa dalsze wyjaśnienia, tłumaczące dlaczego dobro lub zło nie zawsze niosą ze sobą odpowiednie owoce:

1. Jeszcze nie dojrzał czas (do zaistnienia tego owocu);
2. Brak odpowiednich okoliczności.
Kiedy się bowiem zasieje, potrzeby jest pewien czas, by dojrzał owoce tego siewu, a zatem niezbędne jest osiągnięcie właściwego momentu. Ponadto, ażeby coś mogło dojść do skutku, winien jeszcze zaistnieć szereg innych okoliczności. Jeżeli położymy ziarno pszenicy na stole, to nie wzejdzie z tego kłos, albowiem ziarno należy wysiać do ziemi, podlewać, nawozić, zapewnić mu słoneczną pogodę i odpowiedni klimat, a dopiero wówczas może się ono rozwijać. Na tym polega istnienie odpowiednich okoliczności.
Bez względu na rodzaj przyczyny, dopóki czas i okoliczności nie dojrzały, dopóty nie może ujawnić się oczekiwany skutek. Tak właśnie rozumie się w buddyzmie "wzajemne spotkanie się przyczyny i okoliczności" jako warunku zaistnienia dharmy. Jeżeli istnienie tylko przyczyna lecz nie zaistniały sprzyjające okoliczności, to nie może zaistnieć dharma.
Które z obu nauk - ta o "woli bożej", czy ta o"naturalnym prawie" karmy - jest "rozsądniejsza"z filozoficznego punktu widzenia, o tym traktować będzie następny rozdział.